piątek, 23 marca 2012

16. "Miłość rośnie wokół nas"


- Torie – zaczął Niall, nadal delikatnie muskając moje wargi swoimi. – Wiesz, bardzo mi tutaj przyjemnie i w ogóle, ale może zeszlibyśmy na dół? Jestem głodny – oznajmił, a ja zaśmiałam się w odpowiedzi. No jasne, ten to by tylko jadł. Chociaż… mi też już kiszki marsza grają.
- W sumie to nie miałabym nic przeciwko czemuś do zjedzenia. Zaprowadź mnie do kuchni to nam coś przygotuję – powiedziałam z uśmiechem na ustach.
- Gdzie Ty byłaś przez całe moje życie? W tym domu tylko ja z Harrym potrafię gotować. Jeśli dyżur w kuchni przypada na resztę, to jestem skazany na spożywanie czegoś co nawet nie przypomina jedzenia! – wyżalił się, robiąc smutną minkę.
- Oj biedny Niall – zaśmiałam się. W jego towarzystwie byłam nienaturalnie radosna. Blondyn sprawiał, że zapominałam to troskach i cieszyłam się chwilą. Ale to chyba dobrze, prawda?
- Możemy łatwo rozwiązać ten problem – uśmiechnął się chytrze. -  Musisz się tutaj się przeprowadzić i będziesz mi gotować!
- Ej, nie tak prędko kolego. Czy ja wyglądam na gosposię? Może jeszcze mam Wam prać i prasować?
- Wiesz, nie miałbym nic przeciwko – wyszczerzył się.
- Marzenie ściętej głowy. Nie jestem twoją służącą – oburzyłam się żartobliwie. Przy Niallu bycie sobą przychodziło mi zaskakująco łatwo; nie obawiałam się odrzucenia z jego strony.
- Powiemy im? – zmienił nagle temat, poważniejąc i totalnie mnie dezorientując.
- Komu i o czym? – zapytał nie za bardzo wiedząc o co mu chodzi.
- No… chłopakom. O tym, że jesteśmy razem – był tak słodko niepewny, że postanowiłam się z nim podroczyć.
- A jesteśmy razem? – zapytałam, a widząc jego pełne obawy spojrzenia dodałam szybko -  Niall, tylko żartowałam. A co do twojego pytania… myślę, że sami się zorientują. Nie wiem jak Ty, ale ja nie mam zamiaru ukrywać naszego związku.
Gdy to powiedział na jego twarzy wykwitła ulga. Czy on naprawdę myślał, że będę chciała ukrywać nasze relacje w tajemnicy? Kocham go i nie wstydzę się swoich uczuć. A poza tym chciałabym żeby wszyscy wiedzieli, że Niall jest już zajęty. Niedobrze mi się robi na samą myśl o tych wszystkich wdzięczących się do niego fankach. Z natury nie jestem zazdrośnicą, ale nie mam zamiaru dzielić się z nikim moim blondaskiem.
- Dobra, nie wiem jak Ty, ale już powoli umieram z powodu braku cukrów we krwi. Chodź już, bo głodna Victoria to zła Victoria – oznajmiłam wyrzucając z głowy nieprzyjemne obrazy, a on nieświadom kierunku w jakim płynęły moje myśli zmierzwił mi tylko pieszczotliwie włosy. 

Pogasiliśmy wszystkie świeczki i poszliśmy na dół. Kuchnia okazała się ogromnym, bardzo przestronnym i niezwykle przytulnym pomieszczeniem. Wszystko utrzymane było w szarościach i zieleni, idealnie do siebie pasowało. Widać było, że chłopacy lubią spędzać tutaj czas, o czym świadczyły drobne detale takie jak wielki dębowy stół, na którym stał kosz pełen marchewek czy odtwarzacz stereo z wielkimi kolumnami, który jakby czekał w kącie aż ktoś sobie o nim przypomni.
- Okay, to na co masz ochotę? – zapytałam siadając na wypolerowanym blacie kuchennym koloru soczystej, wiosennej trawy.
- A co powiesz na to, żebyśmy upiekli ciasto czekoladowe? Razem? – zaproponował przypierając mnie do szafki.
- Mmm… Brzmi pysznie. Jestem jak najbardziej za – powiedziałam czując, że moje serce zaczyna walić jak oszalałe. Czyżby jego bliskość już zawsze miała na mnie tak silnie oddziaływać? W sumie to nie miałbym nic przeciwko temu. – Eee... kochanie, jeśli mamy coś zrobić, to myślę, że powinieneś mnie przepuścić – oznajmiłam napierając dłońmi na klatkę piersiową Nialla z zamiarem odepchnięcia go.
- Za chwilę – odpowiedział muskając moją dolną wargę swoją górną. Boże, jaki on jest cudowny.  A najlepsze w tym wszystkim jest to, że jest cały mój – pomyślałam i namiętnie go pocałowałam, a dłonie, którymi jeszcze przed chwilą miałam zamiar go odepchnąć wplotłam w jego miękkie włosy.
- Ekhem –usłyszeliśmy nagle czyjeś chrząknięcie i odskoczyliśmy od siebie jak oparzeni. – Jak mogłeś Niall? Przywłaszczyłeś sobie naszą nową koleżankę! Przez Ciebie będę płakał – mówiąc to Louis zaniósł się udawanym szlochem.
- Oj nie martw się – powiedziałam podchodząc do niego i go obejmując. – Starczy mnie dla wszystkich.
- Jestem zazdrosny – oznajmił Niall z groźną miną.
- Masz o co  - zażartował Lou wystawiając mu ponad moim ramieniem język.
- Okay, to się robi dziwne. Jeśli tak bardzo mnie kochacie to przygotujcie mi wspólnie coś do zjedzenia, bo zaraz wam tu umrę z głodu – zaśmiałam się. – Ja idę do reszty. Niall, nasze ciasto upieczemy jutro rano, bo dzisiaj już mi się nie chcę– wychodząc posłałam mu jeszcze całusa i ruszyłam w kierunku pokoju, z którego słychać było resztę One Direction.

***

Salon urządzony był, jak chyba zresztą  wszystkie pokoje w tym domu, przytulnie i niezwykle gustownie, jak na piątkę chłopaków.  Przynajmniej z tego co zdołałam zauważyć, bo w pomieszczeniu panowały egipskie ciemności rozświetlane jedynie poprzez łunę bijącą z włączonego telewizora.
Chłopacy pochłonięci oglądanie jakiegoś filmu nawet nie zauważyli, że weszłam, a ja postanowiłam z tego skorzystać. Podeszłam na paluszkach do kanapy, która stała tyłem do drzwi, a na której siedzieli Zayn, Liam i Harry. Wpatrywali się w ekran jak zahipnotyzowani. Spojrzałam na telewizor i co się okazało? Te trzy przygłupy oglądały jakiś krwawy horror, coś w stylu „Nocnego pociągu z mięsem”. Jak oni mogli zrobić sobie seans strasznych filmów beze mnie? Lubiłam horrory ze względu na to, że można się było na nich przytulać bez żadnego większego pretekstu jak również dlatego, że później wszyscy bali się choćby najmniejszego szelestu. Szczególnie w nocy. Postanowiłam więc dać im nauczkę za to, że mnie tego wszystkiego pozbawili.  

Na pierwszy ogień poszedł Harry. Znałam go najsłabiej z całej piątki, sama nie wiem jak to się stało. Był na swój sposób słodki i miał niesamowity, lekko zachrypnięty głos. Nachyliłam się nad nim delikatnie i przejechałam mu puklem włosów po karku. Chłopak momentalnie zesztywniał i poruszył się niespokojnie na kanapie, ale najwyraźniej postanowił uznać incydent za wytwór wyobraźni, bo nie odwrócił się, żeby sprawdzić czy nie stoi za nim czasem jakiś morderca z siekierą, którą ma zamiar skrócić go o głowę. Skubany, miałam nadzieję, że zacznie piszczeć ze strachu jak mała dziewczynka. No, ale nic, mówi się trudno i idzie się dalej.

Obok Harry’ego siedział Liam. Po chwili zastanowienia stwierdziłam, że po prostu chuchnę mu w kark. Zrobiłam tak jak pomyślałam, ale Liam nawet nie drgnął. Co jest? Pochyliłam się nad nim i delikatnie pociągnęłam go za kosmyk włosów. Żadnej reakcji. Spojrzałam na jego twarz i zauważyłam, że chłopak ma zamknięte oczy. Jak on mógł zasnąć na takim filmie? Nieładnie, pozbawił mnie frajdy. Ale przecież jest jeszcze Zayn – pomyślałam, zanosząc się w duchu złowieszczym śmiechem. 

Stanęłam za mulatem i przez chwilę po prostu zastanawiałam się co mogłabym mu wywinąć. Czułam się trochę jak mała dziewczynka, której starsi bracia nie pozwolili oglądać horroru i która teraz się za to mści. Całkiem podobała mi się ta rola.
Pochyliłam się nad Zaynem i palcem prawej ręki przejechałam mu po policzku. Chłopak czując dotyk podskoczył i lekko przekręcił głowę chcąc zlokalizować intruza, ale ja już zdążyłam cofnąć się kilka kroków do tyłu i dzięki ciemnościach panujących w pokoju nie zauważył mnie. Czarnowłosy wrócił do poprzedniej pozycji i udawał, że nic się nie stało. O jego przerażeniu świadczyła jedynie jego sztywna postawa i lekko przyspieszony oddech. O nie, tym razem tak łatwo się nie poddam. Zresztą zasłużył na to, żeby go wystraszyć, bo to właśnie on był pomysłodawcą tamtej akcji z poznęcaniem się and Louisem, Liamem i Niallem. Podeszłam z powrotem do kanapy i ugryzłam go w ucho mając nadzieję, że tego nie zignoruje. I nie zawiodłam się. Zayn podskoczył jak poparzony, ale jego dalsza reakcja totalnie wymykała się wszelkim schematom; taki scenariusz nie przyszedł mi nawet do głowy. Mulat chwycił mnie za ramiona i zwalił na kanapę. Wylądowałam rozłożona na całej trójce, która krzyczała w niebogłosy.

Nagle zapaliło się światło i do pokoju wlecieli Niall i Louis, którzy zauważywszy co się dzieje zaczęli pokładać się ze śmiechu. To najwyraźniej otrzeźwiło moje „ofiary”, bo przestały krzyczeć i rozejrzały się po pomieszczeniu próbując rozeznać się w sytuacji. Pierwszy doszedł do siebie Zayn.
- Chciałaś żebym padł na zawał? Co Ci przyszło do głowy, żeby gryźć mnie w ucho?!
- No bo – wydusiłam dusząc się ze śmiechu – na nic innego nie reagowałeś. Musiałem sięgnąć po cięższą artylerię. A tak by the way, uczęszczałeś na treningi jakiejś sztuk walki albo coś? Twoja reakcja odbiega od normy. W ogóle nie spodziewałam się, że przerzucisz mnie przez oparcie kanapy.
- Przez sześć lat trenowałem Aikido – wyznał. – Ale nie zmieniaj tematu! Co Ci odbiło, żeby mnie gryźć?
- No bo to miała być nauczka za to, jak załatwiłeś z Harrym chłopaków zeszłej nocy. Niestety Liam znowu ucierpiał, no ale cóż, życie nie jest  sprawiedliwe. Chociaż on też po części zasłużył, bo nie zawołaliście mnie na seans strasznych filmów! W ogóle jak śmieliście mnie nie powiadomić?
- To Ty lubisz krwawe horrory? – zdziwił się Harry. – Nie wiedzieliśmy. A poza tym to Zayn powiedział nam, że poszłaś do Nialla i mamy wam nie przeszkadzać, bo inaczej zginiemy marnie.
- Tej Malik, to podchodzi pod zastraszanie. Ale w sumie to miałeś rację, bo jak byście tam wpadli to wasze dni byłyby policzone. I co do moich upodobań: horrory mnie przerażają, ale lubię się potem po nich bać, a poza tym są pretekstem do przytulania – wyszczerzyłam się.
- Już teraz nie potrzebne Ci żadne preteksty. Do mnie zawsze i wszędzie możesz się kleić i mi to się będzie bardzo podobało – oznajmił Niall posyłając mi łobuzerski uśmiech.
- No Niall, teraz to dowaliłeś.  A potem się dziwisz czemu nie możesz poderwać żadnej fajnej dziewczyny. Z takimi tekstami? Życzę powodzenia – zaśmiał się Harry.
- Foch z przytupem i melodyjką! Oficjalnie przestaję się do Ciebie odzywać – powiedziałam i wyplątałam się z objęć trójki chłopaków, którzy już zdążyli się na mnie wygodnie ułożyć.
- Ej, o co Ci chodzi? Co ja takiego powiedziałem? – zapytał zdezorientowany Loczek.  – Przecież… - urwał widząc jak podchodzę do Nialla, który objął mnie w pasie. – O cholera, nie wiedziałem, że jesteście razem. Ty naprawdę jesteś zajebista… Niall miał fuksa… na ogół żadna przyzwoita laska się nim nie interesuje… – zaczął plątać się w wyjaśnieniach Harry próbując jakoś mnie udobruchać.
- Skończ. Zresztą tylko żartowałam. A co myślałeś, że będziesz musiał błagać mnie o wybaczenie na kolanach? Jeśli tak to droga wolna, chętnie popatrzę jak się przede mną płaszczysz – powiedziałam patrząc z drwiącym uśmieszkiem na zmieszanego Lokersa.
- Ha ha ha bardzo zabawne. A tak na marginesie, to jak to się stało, że jesteście razem?
- Miłość chłopie, miłość – poklepał go po plecach Liam, a Lou zaczął śpiewać piosenkę „Miłość rośnie wokół nas” z Króla Lwa.
- Dobra, teraz to jest nieważne. Jestem głodna! – powiedziałam tupiąc nogą. Boże, chyba aż za bardzo wczułam się w rolę małej dziewczynki robiąc chłopakom kawały. No bo sorry, ale jaka normalne szesnastolatka, tupie z niezadowolenia nogą? Chyba tylko ja. Ale nikt nie powiedział, że ja jestem normalna. – Co mi przygotowaliście? – spytałam patrząc na Louisa i Nialla.
- Eee… No bo… – zaczął jąkać się Lou. – Niall zrobił naleśniki, ale tak jakoś wyszło, że je zjadłem – zmieszał się marchewkowy.
- ŻE CO ZROBIŁEŚ?! – wydarłam się na niego zbliżając się i dźgając go palcem wskazującym w klatkę piersiową. – Kto pozwolił Ci tykać moje naleśniki?! Myślisz, że co, że tak po prostu możesz zjeść coś co jest przeznaczone dla mnie?! I to jeszcze wtedy kiedy jestem głodna?!
- No stary, radzę Ci brać nogi za pas – poradził mu Niall, który przytrzymywał mnie, abym nie rzuciła się na Boo Bear’a. – Ja już długo jej nie utrzymam, a ostrzegałem Cię, że jesz tamte naleśniki na własną odpowiedzialność.
- A skąd ja niby miałem wiedzieć, że ona jest pod tym względem taka sam jak Ty?! – krzyknął Louis uchylając się, a moje paznokcie świsnęły mu milimetry od ucha. – Mógłbyś ją uspokoić? Ona ma żądzę mordu w oczach! – panikował biegając w kółko po salonie, a ja rzuciła się za nim w pogoń.
- Sorry, ale sam jesteś sobie winien. Rozumiem ją i nie mam zamiaru Ci pomagać – stwierdził mój chłopak usuwając się pod ścianę w obawie przed stratowaniem.
- Louis, już możesz zacząć się bać!- krzyknęłam.
- Aa! Boję się! – odkrzyknął i uciekł do ogrodu.

***

Leżeliśmy wyczerpani i mokrzy na trawie niedaleko basenu. Otaczał nas gęsty, nieprzenikniony mrok, rozświetlony jedynie przez księżyc w pełni, gwiazdy i łunę światła bijącą z okien domu. Noc była dość ciepła jak na angielski marzec, ale mimo tego chłód nieprzyjemnie oblepiał nasze ciała razem z lodowatą wodą. Pogoń skończyła się na tym, że chciałam wepchnąć Louisa do basenu, a on chwycił mnie za rękę i bezczelnie wciągnął za sobą. Potem oboje podtapialiśmy się w ich otwartym, podgrzewanym basenie, aż w końcu padliśmy bez sił na trawnik.
- Piękna noc, szkoda, że taka chłodna – usłyszałam lekko drżący z zimna głos Lou. – Chodź do środka, bo chyba nie chcemy zachorować – powiedział wstając i podając mi rękę.
- Nawet sobie nie myśl, że już Ci odpuściłam. Zgadzam się jedynie na zawarcie tymczasowego rozejmu, bo padam na twarz z głodu i wyczerpania. A tak poza tym, to powoli zamieniam się w sopel lodu – wydusiłam z siebie szczękając zębami, gdy przyjmowałam pomocną dłoń.
- Jak mogę odpokutować swoje grzechy, piękna niewiasto? – zapytał kurtuazyjnie i ukłonił się przede mną.  – Jestem na twoje rozkazy, milady.
- No nie wiem, nie wiem – udałam wahanie. – Może na początek zamów pizzę? Teraz, zaraz.
- Zgoda – zgodził się, wyciągnął telefon i zamówił 8 pysznych, ociekających serem pizz. Tak, zdecydowanie kocham sery, a Uczta serowa jest moim ulubionym rodzajem pizzy.

Po chwili byliśmy już w domu, w którym było podejrzanie cicho. Czyżby Zayn miał zamiar odegrać się na mnie za to, że go ugryzłam…?
- Niall! – zawołałam, a mój chłopak natychmiast pojawił się przede mną. – Mógłbyś pożyczyć mi jakieś swoje ciuchy? Tak się jakoś złożyło, że nasz przyjaciel postanowił wciągnąć mnie ze sobą do basenu – wyjaśniłam patrząc znacząco na Louis, gdy blondyn zmierzył zdziwionym wzrokiem moje ociekające wodą ubrania.
- No jasne. Chodź na górę.
- A Ty, Tomlinson – powiedziałam celując palcem wskazując w pierś Lou – strzeż się. Nie znasz dnia, ani godziny kiedy nadejdzie zemsta za to, że zafundowałeś mi niechcianą kąpiel. Naleśniki odpokutujesz jak dostanę moją pizzę, ale tego, że jestem mokra, tak łatwo Ci nie wybaczę.
- A Ty co, startujesz na Miss Mokrego Podkoszulka? – zapytał Harry, pojawiając się znikąd w hallu. – Jeśli tak, to możesz być pewna, że na Ciebie zagłosuję. A tak poza tym, to nie spodziewałbym się po Tobie, że nosisz taką bieliznę. Cicha woda brzegi rwie- zaśmiał się, a ja spojrzałam w dół. Rzeczywiście, mój czarny, koronkowy stanik prześwitywał przez materiał przemoczonej, kremowej bluzki. No ładnie, teraz to będą mieli używane. Jestem pewna, że od teraz moja bielizna stanie się częstym tematem ich zboczonych dyskusji i nieodzownym dodatkiem do ich seksistwoskich aluzji.
- Odwal się Styles, nie mam nastroju do żartów. Jestem głodna, mokra i zmęczona, więc lepiej uważaj, bo jeszcze jeden komentarz, a przemebluję Ci te twoją śliczną twarzyczkę – zagroziłam.
- Bezczelna i agresywna. Lubię takie – powiedział Harry zbliżając się do mnie z zadziornym uśmiechem na swoich pełnych i jakże ponętnych wargach.
- Nie żeby wam przeszkadzał, albo coś, ale ona jest już zajęta – wtrącił się Niall obejmując mnie od tyłu w pasie.
- To nie jest sprawiedliwe, że wszystkie naprawdę fajne dziewczyny są już zajęte – wyżalił się Lokers. – Czy ja już nie zasługuję na kogoś zajebistego?
- Oj, nie bój żaby, kiedyś znajdziesz tą swoją jedyną. Miłość jeszcze zapuka do twojego serca i to w najmniej spodziewanym momencie – poklepałam go po ramieniu z uśmiechem na ustach, rzucając jakimś do bólu znanym i jakże filozoficznym powiedzonkiem.
- Taa.. Łatwo Ci mówić. To nie na Ciebie wszyscy lecą jedynie na kasę i na sławę- powiedział i szybkim krokiem ruszył schodami do swojego pokoju.
- Ej, co go ugryzło? – zapytałam resztę One Direction, która już zdążyła zebrać się w korytarzu.
- Może Ty? – odpowiedział na moje pytanie Zayn. Chyba próbował być złośliwy, ale jakoś się tym nie przejęłam, bo moją głowę zaprzątało dziwne zachowanie Stylesa. Zawsze taki radosny i optymistyczny Loczek nagle stał się pesymistą, który nie wierzy w siebie? Coś mi tu nie pasowało.
– Może powinnam z nim pogadać? – spytałam, totalnie ignorując głupie wtrącenie mulata.
- Nie, idź się przebrać, bo nam zachorujesz na zapalnie płuc i twoja mam już nigdy Cię do nas nie puści. Ja do niego pójdę – powiedział Lou i ruszył za Loczkiem, a Niall w tym czasie pociągnął mnie do swojego pokoju, który znajdował się na prawo od oazy Harry’ego. 

***

Siedzę w za dużych ciuchach Nialla, które przesycone są jego słodkim zapachem i myślę przy akompaniamencie dźwięków wygrywanych przez mojego chłopaka na gitarze. Moją głowę zaprząta teraz przede wszystkim Harry. Traktuję całe One Direction jak prawdziwych przyjaciół, mimo iż znamy się dopiero kilka dni. A moi przyjaciele zawsze mogą na mnie liczyć, nawet jeśli nie oczekują lub nie chcą mojej pomocy. Ja… sama nie wiem jak mam mu pomóc, bo nie wiem w czym jest problem i jakoś nie wydaję mi się żeby Loczek dobrowolnie podzielił się ze mną swoimi utrapieniami. 

Niall chyba zrozumiał, że musze potrzebuję chwili spokoju, bo gdy tylko weszliśmy do jego sypiani podał mi ubrania i zaczął grać, pozwalając mi pogrążyć się we własnych myślach. Blondasek rozumie mnie bez słów, potrafi czytać ze mnie jak z otwartej księgi, mimo że zna mnie bardzo krótki okres czasu. Jesteśmy jak jeden organizm, który ktoś rozdzielił i który po latach nieświadomych poszukiwań odnalazł swoją drugą połowę; jesteśmy dla siebie stworzeni. Wiem, że brzmi to niezwykle banalnie i całkowicie nierealnie, ale ja tak właśnie to odbieram. Kocham go i gdzieś w głębi serca czuję, że nie jest to tylko chwilowa fascynacja, która z czasem przeminie, ale prawdziwe i piękne uczucie. 

Czuję, że Niall się niepokoi, nie jestem tylko pewna o co chodzi. On też intensywnie nad czymś rozmyśla, wydaje mi się, że coś go trapi. Boże, co ze mnie za dziewczyna? Myślę o Harrym, a mój chłopak zszedł na drugi plan mimo iż on chyba również ma jakiś problem.
- Niall – powiedziałam cicho, a chłopak podniósł głowę znad gitary i spojrzał mi prosto w oczy. W pokoju zaległa chwilowa cisza, wydawało się, że dźwięki wydawane przez gitarę nadal pobrzmiewają w powietrzu. Nie wiedziałam co powiedzieć, jego wzrok był niezwykle przenikliwy, prześwietlał mnie niczym promienie Rentgena.
- Kochasz mnie? – zapytał zbijając mnie z pantałyku.
- Oczywiście, że tak. Dlaczego pytasz?
- Bo… bardzo przejęłaś się zachowaniem Harry’ego. Ja… pomyślałem, że może żałujesz, że związałaś się ze mną tak szybko – był niesamowicie poważny i widać była, że trudno mu jest o tym mówić. Jego słowa totalnie mnie zaskoczyły. Ja i Harry? Co mu przyszło do głowy?
- Niall, kocham Cię i niczego nie żałuję. Harry jest jedynie moim przyjacielem, a moi przyjaciele są dla mnie jak rodzina i źle się czuję z tym, że poruszyłam temat, który jest dla niego bolesny. – powiedziałam i usiadłam obok niego na łóżku, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, iż myślał, że czuję coś do Harry’ego. Jak mogłabym kochać kogoś, a być z kimś innym? Nie wiem jak inni, ale ja tak nie potrafię.
- Ja też Cię kocham wyszeptał z ustami przy moich wargach, a jego słodki oddech owionął moją twarz. Już miał mnie pocałować, kiedy nagle drzwi stanęły otworem i ujrzeliśmy w nich Louisa.
- Wybaczcie, że przeszkadzam, ale potrzebuję Torie – odezwał się, gdy spojrzeliśmy na niego pytająco.
- O co chodzi? Coś się stało? – zapytałam. No, bo do czego niby może potrzebować mnie marchewkowy?
- Właśnie nie jestem pewien. Myślę, że powinnaś porozmawiać z Harrym. On… nie chce mi powiedzieć o co chodzi. Sądzę, że teraz nie chce widzieć nikogo oprócz Ciebie– powiedział ze zmartwioną miną.
- Mnie? A co ja mogę? Znam go kilka dnia, nie jestem z nim tak blisko jak wy. Czemu uważasz, że będzie chciał mi się zwierzyć? – zapytałam zdziwiona teorią Lou. Nawet nie przypuszczałam, że Loczek mi ufa, a tym bardziej, że podzieli się ze mną swoimi utrapieniami.
- Ja… Nie wiem. Jesteś naszą jedyną szansą. Proszę, chociaż spróbuj- spojrzał na mnie błagalnie.
- No dobra – zgodziłam się, no bo co innego miałam niby zrobić? – Niall, zaraz wrócę- powiedziałam wyciskając na jego ustach szybki i zdecydowanie zbyt krótki pocałunek. – Pamiętaj o tym co Ci powiedział dobra? Liczysz się tylko Ty – wyszeptałam mu do ucha i ruszyłam w stronę drzwi, za którymi czekał na mnie Louis i problem do rozwiązania.

~Harry~

Leżę na łóżku i mam ochotę zasnąć i nigdy się nie budzić. Czasami nachodziły mnie momenty, kiedy popadałem w beznadzieję i wszystko przestawało mieć dla mnie jakikolwiek sens, świat stawał się szary i nieciekawy. Teraz właśnie przyszła jedna z takich chwil. Chcę być zwykłym nastolatkiem, który przeżywa zawody miłosne, dla którego pała w szkole to koniec świata, którym ludzie nie interesują się tylko dlatego, że jest gwiazdą.

**********************************************************************

Dzieńdoberek! Wstawiam to tylko dlatego, że jestem u kumpeli, która ma neta. Nie wiem kiedy ja sama będę miała internet, ale zrobię co tylko się da, żeby mieć go jak najszybciej. 
W każdym razie, dziękują za komentarze i za wejścia! Wstawiam wam teraz epicko długi (jak na mnie) i rozluźniający rozdział. Nie jest to może mistrzostwo, ani nic, ale jest dość zabawne i relaksujące(przynajmniej taką mam nadzieję). Proszę o opinie w komentarzach!
Wasze blogi przeczytam jak wrócę i boli mnie to, ze tak wiele mnie omija, ale nic na to nie poradzę. Przyrzekam nadrobić wszystkie zaległości za tydzień, najpóźniej za dwa(modlę się, żeby to nie było tak długo) <3
Następny? Nie wiem kiedy, jak mi się uda! 
+ Część będzie na pewno z parspektywy Harry'ego bo jeszcze nie skończyłam, a że miałam możliwość dodania, to dokończę w następnym poście.
Kisses xoxo

sobota, 17 marca 2012

15. Pocałunek


W momencie, w którym nasze usta się spotkały poczułam w sobie eksplozję uczuć. To było jak wyładowanie elektromagnetyczne, jak burza z piorunami odbywająca się wewnątrz mnie. Cała drżałam z rozkoszy. Byliśmy dla siebie stworzeni, jego usta idealnie pasowały do moich, a kształt mojego smukłego ciała idealnie dopełniał jego umięśnioną sylwetkę. Zbliżenie z delikatnego i czułego powoli zmieniło się w namiętne i nieokiełznane. Nie panowaliśmy już nad sobą, kontrolę nad sytuacją przejął żywioł. Ogień, który spalał doszczętnie wszystkie wątpliwości i pozostawiał po sobie jedynie czystą, niczym niezmąconą miłość. Zatraceni w sobie nie zwracaliśmy uwagi na świat zewnętrzny, liczyliśmy się tylko my dwoje i ta cudowna chwila, w której byliśmy jednością.
Po paru minutach, które dla nas były wiecznością Niall oderwał się ode mnie, żeby złapać oddech. Leżałam na blondynie, ściśle przylegając do jego ciała, a on delikatnie głaskał mnie po plecach. Nie wiedziałam jak znaleźliśmy się w tej pozycji, ale jakoś nie bardzo się tym przejmowałam. Czułam się jakbym się upiła. Obecność Nialla upajała mnie, a przy tym czułam się z nim niesamowicie bezpiecznie i swobodnie. To przy nim było moje miejsce, nigdzie indziej.
- Kocham Cię – powiedziałam wzdychając i wtuliłam się w niego. A on przytulił mnie mocno jakby bał się, że zaraz zniknę. Ale ja nie miałam zamiaru nigdzie odchodzić. Byłam niczym balon wypełniony szczęściem. I miłością. Nie miałam ochoty przerywać tej cudownej chwili.
- Ja Ciebie też. Jesteś dla mnie najważniejsza. Wiem, ze głupio to brzmi, zważając na to, że znamy się dopiero parę dni, ale…
- Niall. – przerwałam mu. – To wcale nie brzmi głupio, bo czuję to samo. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie i jestem wdzięczna losowi za to, że wtedy odważyłeś się do mnie zapukać, że postanowiłeś mnie pocieszyć.
- Och, uwierz mi, to była chyba jedna z najlepszych rzeczy, jakie kiedykolwiek zrobiłem. Wyszło na to, że moje dobre serduszko nas ze sobą spiknęło – powiedział puszczając mi oczko.
W odpowiedzi tylko pocałowałam go czule z uśmiechem na ustach. Od teraz całowanie go będzie chyba moim ulubionym zajęciem.

******************************************************************

Zajebiście krótkie, po mistrzowsku zjebane- tak mogę określić tego posta. Nie rozpisuję się, nie mam czasu ;c Zapraszam do komentowania! Następny jak dam radę! (Czytaj post: Przepraszam, który wstawiłam dzisiaj)
+ Post z dedykacją dla Emmy <3 Skomentowałaś w dobrym momencie i po prostu jak mi powiedzieli, że jeszcze nie jedziemy to spięłam dupę i przepisałam część rozdziału, niestety całego nie dała rady ;c ;)
Kisses  xoxo

Przepraszam!

Przepraszam! Przepraszam! Przepraszam!
Muszę zawiesić bloga na tydzień, góra dwa. Dzisiaj się przeprowadzam i właśnie się dowiedziałam, że w nowym domu nie mam jeszcze internetu, a nie wiem kiedy mój tata znajdzie czas, żeby go zamontować ;c
Obiecuję, że jak wrócę to wstawię albo kilka rozdziałów, albo jeden epicko długi <3
Dziękuję Wam za wszystkie komentarze i wejścia, jesteście wielcy!
Nowej notki nie mam przepisanej na kompa, a więc już nie dam rady jej wstawić ;c Sorry wielkie! Zawaliłam i wiem o tym!
No to to by było na tyle i jeszcze raz przepraszam xxxx Wstawię następny post jak tylko dam radę! <3
Vick.

wtorek, 13 marca 2012

14. "Little bit of truth."


piosenka do rozdziału: http://www.youtube.com/watch?v=lLMXkLvXQ_w 
~Zayn~

Szliśmy przez chwilę w ciszy, trzymając się za ręce. Było to takie naturalne, niewymuszone; takie jak ona sama. Podobała mi się, naprawdę. Wiedziałem jednak, że Niall ją kocha i ta świadomość sprawiała, że starałem się myśleć o niej jak o siostrze.
- Wiesz… Tak się zastanawiam… Czemu jeszcze nie zapytałeś o tamtego blondyna, który na mnie wpadł? – zapytała, słodko marszcząc przy tym brwi. – Nie ciekawi Cię to?
- A i owszem, chciałbym wiedzieć o co chodzi, ale nie mam zamiaru zmuszać Cię do czegokolwiek. Jeśli będziesz gotowa to mi powiesz – mówiąc to uśmiechnąłem się do niej.
- Ja… dziękuję. Jesteś prawdziwym przyjacielem – powiedziała wtulając się w moją pierś. – Ufam Ci, naprawdę. W sumie sama nie wiem czemu, ale… ale Ci ufam. Tylko pozwól, że tą historią podzielę się z Tobą kiedy indziej. Dzisiaj nie ma już siły na to, żeby znowu się w to zagłębiać.
- Rozumiem – powiedziałem całując ją delikatnie w czoło. – A teraz już chodźmy, bo nigdy nie wrócimy do domu i chłopacy zaczną się martwić.
Tak naprawdę była to tylko wymówka, bo nie chciałem wystawiać się na pokuszenie. Vick była taka miękka i tak cudownie pachniała… Malik! Weź się w garść! Starałem się, ale myśli tego typu nadal nieproszone napływały do mojej głowy. No cóż, jestem tylko chłopakiem, a Torie jest przepiękna i w dodatku niezwykła. Nic więc dziwnego, że myślę o niej w ten sposób. Tylko, że… Ja naprawdę chciałem, żeby ona była z Niallem. Z nim byłaby szczęśliwa, on byłby dla niej prawdziwym oparciem. A ja? Nie jestem pewnie, czy potrafię być z kimś na dobre i złe. Lubiłem się zabawić. No, ale czy to źle? Może i to jest odpowiednie dla przyjaciół, ale związkowi nie służy. Niall bardziej do niej pasował, byłby jej księciem z bajki. O tak, on nadaję, się do tej roli, w momencie gdy ja bardziej przypominam czarny charakter, złoczyńcę. No cóż, bywa i tak. A poza tym Niall był w niej zakochany, a ja nie, mimo, że wiele nie brakowało żebym osiągnął taki stan. Postanowiłem jednak spróbować zabić moje uczucie w zalążku, dopóki jeszcze się nie rozwinęło. Tak będzie lepiej, dla wszystkich. Nie chciałem ranić Nialla, ani być niepotrzebnie zazdrosny o Victorię. Chciałem być jej przyjacielem.

~Victoria~

Zerknęłam ukradkiem na chłopaka, z którym szłam ramię w ramię.  Szedł dziwnie zamyślony, powiedziałabym nawet, że zasępiony. Czyżbym zrobiła coś nie tak? Mam nadzieję, że nie wyczytał z mojej twarzy emocji, które kłębiły się we mnie, gdy się do mnie przytulił. Gdy jego cudowne usta dotknęły mojej skóry… Właśnie wtedy zdałam sobie sprawę, że mulat nie jest mi wcale obojętny. Przeraziła mnie ta myśl. Kochałam Nialla, byłam tego pewna, a więc dlaczego Zayn przyprawiał mnie o szybsze bicie serca?

Kochać, a lubić to wielka różnica,
Sercem się kocha, a duszą zachwyca.
Duszą zachwycać można każdego,
Lecz sercem kochać tylko jednego.

Moje serce niepodważalnie i nieodwołalnie należało do Nialla. To on sprawiał, że wszystko nabierało barw, gdy gubiłam sens życia. On był moją drugą połową, rozumiał mnie jak nikt inny. A Zayn? Myślę, że chodzi tu o to, że zawsze miałam słabość do tego typu chłopaków, zresztą jak każda dziewczyna. Szarmancki, romantyczny, wrażliwy i nieziemsko przystojny bad boy – zabójcza kombinacja. Gdybym nie poznała mojego blondaska pewnie coś by z tego było. Ale Niall jest dla mnie jak powietrze, jest mieszanką gazów, bez której życie jest niemożliwe. Nawet teraz odczuwałam w sobie pewną pustkę, jakbym kawałek swoje serca zostawiła przy nim. Zayn był jedynie jak czekolada, przebywanie z nim było przyjemne, jednakże gdy nie byliśmy razem nie odczuwałam jego braku. Niall był sensem mojego istnienia, w momencie gdy Zayn był tylko jego dość znaczącym dodatkiem.

~Niall~

Czemu ich tak długo nie ma?! – zastanawiałem się chodząc w kółko po pokoju.
- Nie przesadzaj, wyszli jakieś piętnaście minut temu! – zirytował się Harry oglądający jakiś film. – Uspokój ADHD,  bo przez Ciebie nie mogę się skupić na tym co oglądam! Nie wiem jak inni, ale ja nie mam podzielnej uwagi!
- Ktoś tu się chyba zakochał – zasugerował Lou poruszając sugestywnie brwiami.
- Pilnuj własnego nosa, marchewkowy potworze – wycedziłem przez zęby. Jeszcze tego brakował, żeby zaczął mi docinać.
- Ohohoho! Nawet nie potrafisz zaprzeczyć – ucieszył się. – Nie powiem, wzięło Cię stary.
- No co Ty nie powiesz? Wiesz, zdążyłem się już zorientować – odpowiedziałem sarkastycznie. – Tylko, że mam pewien problem, a mianowicie: nie potrafię jej tego powiedzieć – zawstydziłem się.
- A co powiesz na piosenkę? Napisz coś specjalnie dla niej i jej to zaśpiewaj – zaproponował z uśmiechem Liam. – Na pewno jej się spodoba.
- Jesteś genialny! – krzyknąłem i nie chcąc tracić ani chwili od razu pobiegłem do swojego pokoju.
***
Cisnąłem kolejną zmiętą kartkę do śmietnika, który był już zapełniony podobnymi kulkami papieru. Jak na złość słowa nie układały się w spójną całość, a akordy nie tworzyły melodii, która pobrzmiewała mi niewyraźnie na dnie serca.
Nagle poczułem wibracje telefonu. „Będziemy za kwadrans. Chcę z Tobą porozmawiać. To ważne. Vick xoxo” Gdy to przeczytałem uśmiechnąłem się do wyświetlacza i szybko odpisałem: „Śpiesz się, Bo też chcę Ci coś wyznać. Niall xoxo”.
Chwyciłem za gryf gitary. Moje palce same zaczęły układać akordy, a w mojej głowie znikąd pojawiły się słowa. Wystarczyło tylko o niej pomyśleć… Ona byłą moją inspiracją.

~Victoria~

- Jesteśmy! – wydarł się Zayn, przepuszczając mnie przodem w drzwiach.  
Poczułam wibrację mojego telefonu. „Chodź do mnie. Po schodach na górę, drugie drzwi po twojej prawej. N. xoxo”
- Zayn, idę do Nialla. Moglibyście nam nie przeszkadzać? Chcemy porozmawiać.
- No jasne, leć do niego. Tylko wiecie, grzecznie tam. Jestem za młody żeby być wujkiem, a poza tym jak zmajstrujecie dzieciaka to obawiam się, że nasze śliczne buźki nie wystarczą, aby udobruchać twoją mamę – wyszczerzył się pokazując swoje śnieżnobiałe, idealnie proste zęby.
- Idiota – powiedziałam dając mu sójkę w bok i kierując się w stronę schodów.
- Tylko potem do nas zejdźcie! – usłyszałam, gdy byłam już na górze.
Podeszłam do odpowiednich drzwi i nacisnęłam delikatnie klamkę. Weszłam do środka i zamarłam. Wszędzie stały zapachowe świece. Czułam się jak w jakbym znalazła się w jakiejś bajce. A na łóżku siedział mój królewicz z gitarą w dłoniach. Gdy przekroczyłam próg wprawił struny instrumentu w uch i usłyszałam jego cudowny śpiew:

All I want to do is write a song
One I haven't ever sung before
I don't want to sing the same old thing
It wouldn't mean anything to me

All I want to do is write a song
But everything I say just comes out wrong
I guess I'll just through my thoughts away
Maybe pick them up another day

I just lost control
I just wanted you to know
When I'm on my own
I feel invisible
I just lost control
I just needed you to know
When in front of you
I feel invincible

I went to write a song that makes you smile
One that keeps you around for a while
I wish for, small things
Like losing, this feeling
I've seen this coming
I've seen you, leaving

I just lost control
I just wanted you to know
When I'm on my own
I feel invisible
I just lost control
I just needed you to know
When in front of you
I feel invincible

I know I've said and done some things
That've made you feel a little empty
I've got a whole lot to learn
Every bridge I see, I seem to burn so

All I've got to do is sing a song
Tell a little truth to everyone
Sick of saying sorry when I'm not
But after a little love that's
That's all I've
That's all I've got

I just lost control
I just wanted you to know
When I'm on my own
I feel invisible
I just lost control
I just needed you to know
When in front of you
I feel invincible
Invincible*

Gdy skończył do oczu napłynęły mi łzy. Jeszcze nikt nigdy nie zrobił dla mnie niczego równie pięknego. Usiadłam na łóżku przyciągana do niego jakąś pradawną i czystą siłą, która chciała nas połączyć. Utonęłam w jego niebieskich oczach, a on pochylił się w moją stronę powoli przybliżając swoje kuszące usta do moich drżących z emocji warg…


********************************************************
*Jedyne, czego chcę, to napisać piosenkę,
Taką, której nie śpiewałem nigdy wcześniej.
Nie chcę śpiewać tych samych starych kawałków,
One nic dla mnie nie znaczą.
Wszystko, czego chcę to napisanie piosenki,
Ale wszystko co mówię wychodzi źle,
Zgaduję, że po prostu wyrzucam moje myśli,
Może poskładam je innego dnia.

Po prostu  straciłem kontrolę,
 Po prostu chciałem żebyś wiedziała,
Kiedy jestem całkiem sam,
Czuję się niewidzialny.
Po prostu straciłem kontrolę, 
Po prostu chciałem żebyś wiedziała,
Kiedy naprzeciwko Ciebie
Czuję się niepokonany.

Chcę napisać piosenkę, która sprawi, że się uśmiechniesz,

Taką, która zatrzyma Cię na chwilę,
Pragnę małych rzeczy, jak zapomnienie o tym uczuciu.
Widziałem, jak to nadchodzi, widziałem jak Ty odchodzisz.

Po prostu  straciłem kontrolę,
 Po prostu chciałem żebyś wiedziała,
Kiedy jestem całkiem sam,
Czuję się niewidzialny.
Po prostu straciłem kontrolę, 
Po prostu chciałem żebyś wiedziała,
Kiedy naprzeciwko Ciebie
Czuję się niepokonany.

Wiem, że powiedziałem i zrobiłem niektóre rzeczy,
Które sprawiły, że poczułaś się opuszczona,
Mam mnóstwo rzeczy do nauczenia,
Każdy most, który widzę, widzę płonący, więc
Wszystko, co mam do zrobienia to zaśpiewanie piosenki
Powiedzenie każdemu trochę prawdy.
Jestem chory przez mówienia 'przepraszam', kiedy nie jest mi przykro
Ale potem mała miłość to jest
To jest wszystko co ja, 
Wszystko co mam.

Po prostu  straciłem kontrolę,
 Po prostu chciałem żebyś wiedziała,
Kiedy jestem całkiem sam,
Czuję się niewidzialny.
Po prostu straciłem kontrolę, 
Po prostu chciałem żebyś wiedziała,
Kiedy naprzeciwko Ciebie
Czuję się niepokonany.
Na potrzeby opowiadania zmieniłam, ze piosenkę napisał Niall, a tak naprawdę śpiewa to You Me At Six, tu macie link: http://www.youtube.com/watch?v=lLMXkLvXQ_w   <3 

Buahahaah wiem, że jestem wredna kończąc w takim momencie, no ale cóż. Life is brutal ;)
Jak myślicie, co się wydarzy potem? Dojedzie do upragnionego pocałunku? Będą razem? Wszystkiego dowiecie się w następnym poście ;>
Dzięki za komentarze i za wejścia, jesteście wielcy :))
CZYTASZ? SKOMENTUJ! PROSZĘĘĘ! 
To by było na tyle, do następnego! xxxx

sobota, 10 marca 2012

13. Na tym właśnie polega przyjaźń.


~Niall~

Siedzieliśmy w ciszy. Nie wiedziałem co powiedzieć, jak jej pomóc. Po prostu ją przytuliłem czując, że właśnie tego teraz potrzebuje. Mojej obecności. Przyjaciela.
Tak naprawdę nie wiedziałem co mam o tym wszystkim myśleć, byłem zagubiony. Historia, którą podzieliła się ze mną Torie nie poruszyła mną tak bardzo, jak fakt, że mi ją opowiedziała. Zaufała mi.  Czułem się teraz zarówno wszechpotężny jak i straszliwie bezradny. Moją bezradność powodowało to, że nie wiedziałam jak mogę sprawić, aby poczuła się lepiej.

- Dziękuję Ci – usłyszałem zachrypnięty od płaczu i przytłumiony przez moją koszulkę szept, bo dziewczyna już od jakiegoś czasu wtulała się w moją klatkę piersiową. – Nawet nie wiesz dla mnie znaczy to, że tu jesteś, że mnie wysłuchałeś. Czuję się teraz dużo lepiej, już nie jestem z tym wszystkim sama. Jesteś pierwszą osobą, której opowiedziałam o tym wszystkim, która poznała moją największą słabość – zawahała się. – Nie wykorzystasz jej przeciwko mnie, prawda?
- Oczywiście, że nie – uspokoiłem ją. – I to ja powinienem dziękować Tobie, nie Ty mnie. Dziękuję, że mi zaufałaś.

Chciałem ją pocałować. Właśnie teraz, kiedy byłą cała zapłakana. Ale wiedziałem, że mi nie wolno. Victoria była teraz wyczerpana i całkowicie bezbronna, bałem się ją spłoszyć, bo nie chciałem zerwać więzi, która nas połączyła. Była jeszcze zbyt krucha i wiotka. Musiałem uzbroić się w cierpliwość i poczekać na moment, w którym ona będzie gotowa na bycie z kimś. Wiedziałem, że na razie może ofiarować mi jedynie przyjaźń. A ja miałem zamiar zaczekać aż przekona się, że może zawsze na mnie liczyć. Obiecałem sobie, że nigdy nie doprowadzę jej do takiego stanu jak Piotrek, bo jej łzy były jak igły wbijane w moje serce. Jej uczucia były moimi. Kochałem ją i nie wyobrażałem sobie życia bez niej, mimo, że znałem ją tylko kilka dni. Modliłem się w duchu o to, żeby tylko tego nie spieprzyć, bo wiedziałam, że w tym  przypadku nie ma drugiej szansy. Drugi raz już mi nie zaufa.

- Ściemnia się i robi się chłodno – zauważyłem. -  Może chodźmy do Ciebie? Ja mieszkam z chłopakami, a nie wydaję mi się, żebyś chciała im o wszystkim opowiadać.
- Masz rację, nie chcę. Ale i tak w pewien sposób ich teraz potrzebuję. Chcę po prostu zapomnieć, a ich wygłupy mogą być w tym procesie bardzo pomocne i przede wszystkim skuteczne. A jeśli będą chcieli wyjaśnień dzisiejszego incydentu to opowiem im moją smutną historię. Traktuję was jak przyjaciół i myślę, że zasługują na wyjaśnienia jeśli takowych oczekują.
- Jak uważasz – zgodziłem się z nią. Torie ogarnęła się trochę i ruszyliśmy w stronę mojego domu. W ciszy, trzymając się za ręce.

~Victoria~

W pewnym sensie czułam się teraz lekka jak piórko. Zaufałam Niallowi i nie żałowałam tego. Czułam się jakbym zrzuciłam z moich barków jakiś wielki ciężar. I tak było; wreszcie podzieliłam się z kimś swoimi uczuciami w związku z Piotrkiem. To wszystko nadal bolało, ale rany powoli zaczynały się zasklepiać. Dzięki niemu. Był niesamowity. Gdyby nie Niall nie jak bym sobie z tym wszystkim poradziła. Ona dał mi siłę.
 Nie byłam jeszcze pewna co zrobię w związku z Piotrkiem, ale postanowiłam się tym teraz nie przejmować. Może już nigdy się nie spotkamy? A gdyby zadzwonił albo napisał to zawsze mogę zastosować jego metodę i po prostu go ignorować. Proste, łatwe, nieskomplikowane. Nawet jeśli będzie mi pękało serce postanowiłam mu nie wybaczać. W ten sposób będę cierpiała na pewno nieporównywalnie mniej, niż gdyby historia znów się powtórzyła. Może i nadal go kochałam, ale nie miałam zamiaru znowu pozwolić  mu się zniszczyć. Nie po tym, jak wreszcie się pozbierałam. Jemu nie można ufać. No, chyba, że jest się masochistą. W takim wypadku: droga wolna. 

- No to jesteśmy – oznajmił Niall zatrzymując wskazując na piękną, piętrowa willę.
-Wow – zdołałam wykrztusić. – Robie wrażenie, nie powiem, że nie.
Blondyn w odpowiedzi tylko się zaśmiał i pociągnął mnie w kierunku drzwi frontowych.
- Jesteśmy! – wydarł się przekraczając próg. Jak na komendę z pomieszczenie po lewej stornie ogromnego hallu wyłoniły się cztery kudłate głowy.
- Hej – przywitali się chórem chłopacy.
- Oglądamy właśnie jakiś horror, przyłączycie się? – zapytał Harry.
- A która jest godzina? – przestraszyłam się nagle.
- Em.. Wpół do dziewiątej. Ale nie martw się, dzwoniliśmy już do twojej mamy i uprzedziliśmy ją, że nocujesz u nas – powiedział Zayn.
- I niby moja matka zgodziła się, żebym nocowała sama w domu z pięcioma chłopakami?! – Zdziwiłam się. A gdy pokiwali głowami, zapytałam: – Zrobiliście jej pranie mózgu?
- Mówiłem Ci, że nas lubi – wyszczerzył się Liam.  – A co do prania mózgu: nie mieliśmy tyle czasu, namaczanie za długo trwa. A poza tym w tym przypadku wystarczył nasz urok osobisty – zaśmiał się.
- Nie wierzę – powiedziała zszokowana. To nie było normalne. Czyżby moja mama wreszcie zrozumiała, że nie jestem małym dzieckiem? A może po prostu chłopacy maja w sobie cos takiego, że z miejsca im zaufała? Nie mam pojęcia. – Ale nie o to mi chodziło, gdy pytałam o godzinę. O ósmej byłam umówiona z Joe – skrzywiłam się mimowolnie. No ładnie. Teraz to będzie foch z przytupem i melodyjką.
- No to zadzwoń do niego i powiedz, że Ci przykro, ale dzisiaj nie dasz już rady. Proszęęę – błagał Lou robiąc minę kota ze Shereka.
- Tylko, że jest pewien problem, a mianowicie: zapomniałam telefonu, a jego numeru nie znam na pamięć.
- Jak bardzo zależy Ci na tym żeby się usprawiedliwić? – zapytał Zayn widząc moja zmartwiona minę.
- W sumie to nie wiem. Umówiliśmy się, że po mnie przyjdzie, a więc zapewne moja matka wszystko mu już wyjaśniła. Tylko, że to nie jest wobec niego w porządku. A poza tym martwię się, że będzie na mnie wściekły i się obrazi.
- Jeśli chcesz to pójdę po twój telefon. Decyzja należy do Ciebie – zaoferował się Zayn.
Wow. Miły jest. Zachowanie innych też było jakieś podejrzane. Byli za spokojni. Ale najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że odkąd weszliśmy nikt nawet nie wspomniał o moim dziwnym zachowania, gdy spotkaliśmy Piotrka. Fajnie, że po prostu byli i nie oczekiwali niczego w zamian. Na tym właśnie polegała prawdziwa przyjaźń.
- Wiesz, uważam, że Joe zasługuje na wyjaśnienia. Może przejdziemy się razem? –zaproponowałam.
- No to w drogę – odpowiedział biorąc mnie pod rękę.
- Niedługo wrócimy – uśmiechnęłam się do Nialla, który uparcie wpatrywał się w Zayna. Miał zaciśnięte pięści.
- Spokojnie, nie zjem Ci jej- uspokoił go mulat, który tez to zauważył.
 Niall tylko wymamrotał coś pod nosem, a brązowooki pociągnął mnie za rękę w zapadający na zewnątrz mrok.

********************************************************
Omnomnom jest już 13. Mega szybko mi to zleciało :D Dziękuję za ponad 3 tysiące wejść i za wszystkie komentarze! 
Jak myślicie co stanie się teraz? Co z tym nieszczęsnym Joe? Co z Piotrkiem? A Niall? Kiedy oni w końcu będą razem? Buahahaha dowiecie się wszystkiego niedługo. 
Sugerujcie w komentarzach i głosujcie w ankietach, a ja na pewno wezmę wasze opinie pod uwagę, choć byż może się do nich nie zastosuję. To się zobaczy :D
+Myślę nad napisanie posta z punktu widzenia Piotra, ale to najpierw muszę przemyśleć, czy Vick będzie miała z nim jeszcze jakąkolwiek styczność
CZYTASZ? SKOMENTUJ! Proszęęęę! Długo Ci to nie zajmie, a mi sprawi radość ;)
See ya later xoxox

środa, 7 marca 2012

12. Serce nadal kocha, ale rozum ostrzega.

- Ja też się cieszę, że Cię widzę – powiedziałam sarkastycznie. Nadal byłam w szoku. Co on tu robił?! Kto pozwolił mu znowu wchodzić z butami w moje życie?! Zrzuciłam go z siebie i chciałam go o to zapytać, ale uprzedził mnie próbując mi wcisnąć jakieś swoje beznadziejne wymówki.
- To nie tak! Po prostu mnie zaskoczyłaś. Naprawdę się cieszę, że Cie widzę.
- Znamy się nie od dziś, więc daruj sobie te nic nieznaczące gadki, bo wiem, że kłamiesz- wycedziłam.
- Jesteś na mnie zła? – zdziwił się.
- Nie, jestem szczęśliwa niczym Gucio z pszczółki Mai na haju – to zdanie ociekało sarkazmem. – Nie mam być o co zła, prawda? Ty tylko przeżułeś i wyplułeś mnie niczym wyrzutą gumę, która straciła swój smak, czym sprawiłeś, że panicznie boję się zaufać komukolwiek! To, że jestem zła to niedomówienie stulecia! Stwierdzenie: jestem wściekła, też w pełni nie oddaje moich uczuć.
- Przepraszam – wyjąkał zaskoczony moim wybuchem. – To było dawno, nie możemy o tym zapomnieć i zacząć od początku?
-Chcesz o tym zapomnieć?! Niby jak Ty to sobie wyobrażasz? To mnie nadal wypala od środka; jest jak żrący kwas, który powoli spala moje wnętrzności. Myślisz, że co? Że powiesz przepraszam i to załatwi sprawę? Że to wymaże z mojej pamięci wszystkie chwile naznaczone łzami? Mylisz się! To za bardzo bolało, żebym Ci ta po prostu wybaczyła! – wydarłam się. Przez zamglone od łez oczy zauważyłam, że wokół nas zebrało się zdezorientowane One Direction.
- Ja… ja nie chciałem… Nie wiedziałem… - zaczął mówić bez ładu i składu, ale mu przerwałam. Wściekłość i ból przysłoniły mi zdrowy rozsądek, byłam jak w amoku.
- Nie chciałeś?! Nie kłam!  Ty mnie po prostu olałeś! A to, że nie wiedziałeś jak bardzo mnie to bolało i nadal boli, to tylko i wyłącznie twoja wina! To Ty się ode mnie odciąłeś! Odszedłeś w momencie, w którym najbardziej Cię potrzebowałam, bo tylko Ty mogłeś mi pomóc. Bo to Ty byłeś powodem mojego bólu!
- Ej, WW, uspokój się. Nie możemy normalnie pogadać? Przecież jesteśmy przyjaciółmi.
- Przyjaciółmi? – zaśmiałam się gorzko. – Nie jesteśmy przyjaciółmi. I chyba nigdy nimi nie byliśmy, bo myślę, że tak naprawdę nigdy Cię nie znałam. Mój Piotrek nie zachowałby się tak jak Ty wtedy; nie zranił by mnie w ten sposób. A tak poza tym, to nie masz prawa mówić do mnie WW – wycedziłam przez zęby wstając. – A teraz wybacz, ale nie mam ochoty z Tobą rozmawiać – powiedziałam i pobiegłam z powrotem do parku.

Dopiero gdy usiadłam pod wielkim dębem pozwoliłam łzom spływać swobodnie po moich policzkach. Nie chciałam żeby Piotr zobaczył moje łzy. Kiedyś, niedługo przed tym jak mnie porzucił, powiedział mi, że przez te kilka lat, gdy byliśmy ze sobą blisko nigdy nie widział mnie płaczącej. Widziałam, że gdybym się przy nim rozpłakała domyśliłby się, że nie ma słów, którymi możnaby określić ogrom mojego ból; że to jak go opisałam było nieadekwatne do moich prawdziwych odczuć.

Tak naprawdę ból rozdzierał mi serce; cała się trzęsłam i nie mogłam złapać oddechu. Boże, dlaczego mi to robisz? Teraz kiedy wszystko zaczęło się układać nagle powrócił Piotrek; I to nie tylko we wspomnieniach, ale namacalnie, bo on naprawdę tu był. Parę minut temu potraktowałam go jak jakaś psychopatka przy moich nowych przyjaciołach. Bałam się, że przez tamtą scenę ich stracę, bo poznali mnie od najgorszej strony. Bo myśleli, że jestem inna niż w rzeczywistości. Czemu wszystko wali się wtedy kiedy mam szansę na prawdziwe szczęście? Czy mi się już nic od życia nie należy?

Nagle poczułam, że ktoś mnie obejmuje. Tak bardzo pochłonęła mnie głębia mojego bólu, że wcześniej nie zorientowałam się, że nie jestem sama. Wiedziałam, że to Niall, bo jego dotyk był niezwykle elektryzujący, ale teraz mnie to nie obchodziło. Chciałam po prostu przeczekać samotnie burzę uczuć, która odbywała się wewnątrz mnie.
- Odejdź – wyrzuciłam z siebie szlochając.
- Dobrze - odpowiedział blondyn.
I został.

~Niall~

Nie mogłem patrzeć na to, jak Victoria cierpi, ale nie za bardzo wiedziałem jak jej pomóc; po prostu pozwoliłem szlochającej dziewczynie wtulić się we mnie z nadzieją, że to coś da. Wiedziałem, że jest w takim stanie przez tego blondyna, który na nią wpadł; nie wiedziałem tylko dlaczego tak silnie na niego zareagowała, bo z ich kłótni wywnioskowałem jedynie, że chłopak kiedyś głęboko ja zranił.

- Opowiesz mi o tym? – spytałem całując ją w czubek głowy. Uspokoiła się już na tyle, że mogła mówić.
- Ja… To było kilka lat temu, gdy mieszkałam jeszcze w Polsce i nawet mi się nie śniło, że wyjadę kiedyś do Anglii– zaczęła swoja opowieść. Łzy nadal ciekły jej ciurkiem z oczu, ale już nie szlochała. – My… Byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Wszystko zaczęło się od tego, że mu podobała się moja koleżanka, Julia, a ja byłam zauroczona jego kumplem, Wiktorem.

~Torie~

Opowiadając Niallowi tę niezwykle bolesną historię pogrążyłam się we własnych wspomnieniach.
- Piotrek był dwa lata ode mnie starszy, ale to nie miało dla żadnego znaczenia. Spotykaliśmy się codziennie po szkole. Był wspaniały. Rozumiał mnie jak nikt inny i sprawiał, że nawet w gorsze dni na moich ustach pojawiał się szczery uśmiech.  Otworzyłam się przed nic całkowicie, był moją bratnia dusza przed która nie mogłam jak i również nie chciałam nic ukrywać. Nie byłam w nim zakochana, bo darzyłam go trwalszym uczuciem; kochałam go, jak przyjaciela. 
Nasza sielanka trwał dwa lata, które już na zawsze utrwaliły się w mojej pamięci. Przez ten czas byliśmy praktycznie nierozłączni, wszystko robiliśmy razem. Poznałem jego rodzinę, on poznał moją; wydawałoby się, że będziemy przyjaciółmi do końca życia. Nasze relacje były takie naturalne, właściwe. Wtedy określiłabym je również jako prawdziwe; ale nie dziś. Przez tamten okres czasu on zbliżył się do Julii, a ja do Wiktora. Tylko, że w naszych relacjach po jakimś czasie nie chodziło już o osoby trzecie, tylko o nas samych. Piotrek był dla mnie jak wymarzony starszy brat, a on traktował mnie jak młodszą siostrę. Byliśmy jak dwie połówki jabłka, które idealnie się uzupełniają. Niesamowicie się z nim zżyłam i myślałam, ze jemu tez na mnie zależy. Nie mogłam bardziej się mylić.
Po dwóch wspaniałych latach skończył podstawówkę i już nie chodziliśmy razem do szkoły. To wszystko skomplikowało, mimo że na początku nie zdawałam sobie z tego sprawy, bo wierzyłam, że łączy nas coś niezniszczalnego i razem możemy osiągnąć wszystko.  We wakacje byliśmy w rozjazdach, a potem już nic nie było tak jak wcześniej. Bo mu nie zależało, bo starał się tylko ja. Przez parę miesięcy pisaliśmy codziennie na gg, ale na spotkanie ze mną nigdy nie mógł znaleźć czasu, zawsze znajdywał jakąś wymówkę, w która wierzyłam bez zastrzeżeń. Bo mu ufałam. Po mniej więcej roku dostałam od niego e-mail, w którym napisał, że pora zakończyć naszą znajomość. Stwierdził bowiem, że przypominam mu Julkę, a że im nie wyszło to chciał o tym wszystkim zapomnieć. Chciał zapomnieć o mnie. Na początku nie mogłam w to uwierzyć, czułam się jak w sennym koszmarze i miałam nadzieję, że zaraz się z niego wzbudzę. Nie docierało to do mnie, bo byliśmy przyjaciółmi, a przyjaciele ta nie postępują. Przyjaciele się nie niszczą, tylko się wspierają. Próbowałam się z nim skontaktować i to jakoś wyjaśnić, ale nie odbierał telefonów i nie odpisywał na gg; po prostu mnie ignorował. Gdy mijaliśmy się na ulicy odwracał wzrok i przyspieszał kroku, byle tylko nie mieć ze mną więcej do czynienia. 
Od tamtego e-maila nie miałam z nim żadnego kontaktu. Minęły cztery długie lata, a ta historia nadal do mnie wraca. Wspomnienia i ból wracają do mnie ze zdwojoną siła, bo on przecież nic nie czuję, bo go to nie obchodzi; cały mój ból odbija się od niego i rykoszetem trafia we mnie. Czasami myśli o nim pojawiają się nieproszone w mojej głowie i zakłócają mój ciężko zapracowany spokój. Wtedy czuję jakbym się rozpadała i mimowolnie płaczę. A wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Jakieś dwa lata temu spotkałam Piotrka, który szedł z Julią. Wtedy coś we mnie pękło. Byłam już pogodzona ze świadomością, że mnie porzucił, wmówił mi, że spotkania ze mną sprawiają mu ból. Przez nią. Tylko, że nadal spotykał się z Julia, a ode mnie całkowicie się odciął.  Gdy ich spotkałam uświadomiłam sobie, że mnie okłamał. Nie wiem czemu to zrobił, przecież bym go zrozumiała. Może bał się tego, że jeśli uznam powód za błahy to będę walczyć o naszą przyjaźń? Nie wydaje mi się, bo przecież i tak o nią walczyłam, bo była to jedna z najważniejszych rzeczy w moim życiu. Tylko, że on mnie olał i podał jakiś nieprawdziwy powód swojego zachowania, tak jakbym nie zasłużyła na to, żeby znać prawdę. To bolało i nadal boli, ale byłam już pogodzona z myślą, że nigdy nie dowiem się prawdy.
I nagle on znowu się pojawił. Wiesz, że gdy go dzisiaj zobaczyłam to uświadomiłam sobie, ze nadal go kocham? Nie byłam na niego wściekła z powodów, które wymieniłam gdy się z nim kłóciłam. Byłam zła, ponieważ chciałam mu mimo wszystko wybaczyć i zapomnieć o wszystkim. Tylko, że mój instynkt samozachowawczy mi na to nie pozwolił. Dlatego uciekłam, nie chciałam mu ulec i w ten sposób znów narazić się na cierpienie. Pierwsza strata była jak zyskanie paru chwil szczęścia w zamian za lata bólu. Druga strata byłaby nieporównywalnie gorsza i obawiam się, że nie zniosłabym kolejnej dawki takiego bólu. Gdybym straciła go po raz kolejny to by mnie zabiło. Teraz moje serce toczy zażarta walkę z moim rozumem, który nie chce doprowadzić mnie znów do takiego stanu. Moje serce nadal go kocha, ale rozum ostrzega przed odrzuceniem - zakończyłam moją opowieść i znowu się rozpłakałam.

********************************************************

No hej. Najdłuższy post jaki wyprodukowałam. Jestem z niego całkiem zadowolona. Mam na dzieję, że wam się podoba :D
Jak myślicie, co się stanie teraz? Vick będzie z Niallem? Wybaczy Piotrkowi? ;>
+Chcecie posta z punktu widzenia Piotrka? 
 Kiedy następny? To zależy po części od was, bo to wasze komentarze są dla mnie motywacją żeby siedzieć do późnej godziny nocą i pisać. A więc: im więcej komentarzy, tym szybciej pojawi się ciąg dalszy ;)
No, i to by było na tyle :D PIĘKNIE PROSZĘ O KOMENTARZE!
Kisses xoxo

niedziela, 4 marca 2012

11. "O cholera."

~Zayn~

Koncert skończył się jakąś godzinę temu, ale ja nadal czułem energię wydzielaną przez naszych fanów. Byłem nią naładowany. Czerpałem siłę z tego, że swoim śpiewem sprawiam tym wszystkim ludziom radość. Koncerty zawsze sprawiały, że czuję się potrzebny i akceptowany. Na scenie byłem po prostu sobą. 

Siedzieliśmy w samochodzie i kierowaliśmy się w stronę domu Victorii. W pojeździe było nienaturalnie cicho, każdy pogrążony był w swoich myślach. To nie było normalne, no ale cóż, chłopacy nadal byli źli na mnie i na Harry’ego za nocną akcję. A tak poza tym przypuszczałem, że większość myśli teraz o dziewczynie, z którą mieliśmy zaraz się spotkać.

Lubiłem ją i byłem pewien, że wszyscy ją polubili. Miała w sobie coś takiego, dzięki czemu nas sobie zjednała. Zapewne jeszcze poznamy wiele stron jej osobowości, o których teraz nie mamy pojęcia, ale myślę, że nic nie jest w stanie zmienić naszego nastawienia do niej. Po prostu do nas pasuje. Wiem, że nie znam jej długo, ale moja intuicja podpowiada mi, że tak właśnie jest. Myślę, że ważne jest to, że ma pasję życia, tak jak my. W jej przypadku była to sztuka, co można było zauważyć od razu, gdy weszło się do jej pokoju. W pomieszczeniu stała sztaluga, wszędzie walały się pędzle, ołówki i tubki farb. Nie widziałem tylko samych prac, których zapewne strzeże przed niepowołanym okiem. Dziewczyna ogólnie wywarła na mnie bardzo pozytywne wrażenie, ale była również zagubiona i miała wiele problemów, czego dowiedziałem się od Nialla. Byłem gotowy jej pomóc, ale to było zadanie blondyna. Mój najlepszy przyjaciel  nie zdradził mi dokładnie o co chodzi, ale powiedział mi wieczorem, że zwierzyła mu się z części swoich zmartwień. Poruszyło go to bardziej  niż chciał się do tego przyznać. Fakt, że mu zaufała był dla niego niesamowicie ważny i chciał pomóc jej z jej utrapieniami. A ona najprawdopodobniej mu o wszystkim opowie i będą żyli długo i  szczęśliwie. Razem.  I bardzo dobrze, bo pasują do siebie. Chciałem żeby byli parą, ale miałem zamiar uświadomić jej, że we mnie również ma przyjaciela. Niall był moim najlepszym kumplem więc wiedziałem, że potrafi mieć swoje humorki oraz być chorobliwie zazdrosny i chciałem, żeby Torie wiedziała, że kiedy Niall nawali to nadal ma kogoś na kim może polegać. Że nie ważne co by się działo zawsze ma możliwość wypłakanie się na moim ramieniu.

 - Jesteśmy na miejscu – przerwał moje rozmyślania szczerzący się od ucha do ucha Niall.
Wysiedliśmy z samochodu i podeszliśmy do drzwi, w które Harry zaczął natychmiastowo walić. Po kilku minutach stanęły one otworem i ujrzeliśmy uśmiechniętą Vick.
- Ach, tak myślałam, że to wy – powiedziała przepuszczając nas w drzwiach i prowadzać do swojego pokoju. Nie zaprzątnęła sobie głowy powitanie, zachowywał się jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi, przy których nie trzeba zachowywać norm grzecznościowych. Podobało mi się to, że czuła się z nami do tego stopnia swobodnie. Pozytywnie zaskoczył mnie również jej wygląd.  Miała na sobie legginsy i jakąś za dużą koszulkę; nie była umalowana, a włosy związała w luźnego koczka. Była w stu procentach naturalna i wyglądało na to, że ma wyjebane na to, że jesteśmy gwiazdami. Traktowała nas jak zwykłych chłopaków. I była w tym niezwykła. No bo szczerze, która dziewczyna spodziewająca się wizyty pięciu chłopaków w ogóle nie przejmuję się swoim wyglądem? Znałem tylko jedną. Stała przede mną.
Gdy weszliśmy do jej pokoju od razu podeszła do sztalugi stojącej na środku pokoju i zasłoniła ją kolorowym materiałem.
- Nie lubię jak ktoś ogląda niektóre moje prace- wyjaśniła widząc nasze pytające spojrzenia. -  To jest trochę jak mój pamiętnik. A szczerze mówiąc, to my jeszcze nie znamy się na tyle, żebym pozwoliła wam na poznanie mnie ze wszystkimi detalami. Może kiedyś.
- W porządku – powiedział Lou rzucając się na łóżko.
- To co robimy? – spytał Harry.
- A na co macie ochotę? – odpowiedziała pytaniem na pytanie Victoria.
- Może chodźmy do nas? – zaproponowałem. – Zobaczysz jak mieszkamy. To niedaleko.
- Bardzo chętnie, tylko że koło ósmej będę musiała wrócić. Obiecałam Joe, że spędzimy dzisiejszy wieczór razem. Chce pogadać ze mną o czymś ważnym – wyjaśniła krzywiąc się lekko. Nie wiedziałem jak to zinterpretować. Nie miałem pojęcia co to za chłopak.
- Kto to jest Joe? – spytał Harry wyręczając mnie.
- Mój przyjaciel. Louis, Liam i Niall poznali go rano – ucięła z dziwnym wyrazem twarzy. Widać było, że nie chce żebyśmy ją maglowali.
- A więc jak robimy? – zmieniłem temat widząc, że loczek ma zamiar wyciągną z niej więcej informacji. Za moją interwencje zostałem wynagrodzony wdzięczny, uśmiechem Torie.
- Może się po prostu przejdziemy? Potrzebuję świeżego powietrza.
- No to chodźmy – zgodziliśmy się i wyszliśmy z domu.

Poszliśmy do parku, który znajdował się mniej więcej w połowie drogi między naszymi domami. Usiedliśmy na trawie nad stawem i zaczęliśmy rozmawiać. Tak po prostu. O wszystkim i o niczym. Dowiedzieliśmy się wielu rzeczy o dziewczynie, na przykład faktu, że Victoria jest polką i że w Anglii mieszka tutaj już jakiś rok. Zdziwiło nas fakt, że przez ten czas się nie poznaliśmy, bo my  sprowadziliśmy się do Londynu mniej więcej w tym samym czasie co ona.
- No dobra, koniec tego dobrego – odezwała się po jakiejś godzinie. – Nie wiem jak wy, ale ja zgłodniałam. Zapraszam was do mnie na obiad. Jestem pewna, ze moja mam nie będzie miała nic przeciwko temu, a wy będziecie mieli okazję skosztować polskiej kuchni.
- Super – powiedział wiecznie głodny Niall i ruszyliśmy do domu Vick.
  
~Victoria~

Szliśmy do mnie strasznie się wygłupiając. Uwielbiałam ich, Nie obchodziło mnie to, że są wielkimi gwiazdami, liczyło się ich wnętrze. Przy nich się odprężałam, byłam po prostu sobą. Może brzmi to strasznie głupio zważając na to, że znam ich dopiero dwa dni, ale mieli sobie coś dzięki czemu czułam jakbym znała ich od zawsze. Cieszyłam się, że ich w pewien sposób mam. Bo wiedziałam, że mogę na nich liczyć, szczególnie na Zayna i Nialla. Ta świadomość była dla mnie w pewien sposób pokrzepiająca, bo wiedziałam, że co by nie było, to oni zawsze będą. Dla mnie.

Jedni odchodzą, drudzy przychodzą. Miałam nadzieję, że oni zostaną na długo w przeciwieństwie do Piotrka, który mnie zostawił i do Joe, który jest tego bliski. Nie dziwię mu się. Kto by chciał mieć za przyjaciele osobę, która nie ma do Ciebie pełnego zaufania? Nikt. Joe był dla mnie ważny, ale nie potrafiłam mu zaufać niezależnie od tego jak bardzo się starałam. Nie było nic dziwnego w tym, że chcę sobie mnie odpuścić. Teraz podchodziłam do tego z dystansem, bo miałam świadomość, że gdy on mnie zostawi nie będę sama. Nadal będę miała piątkę wspaniałych przyjaciół, z którym nadaję na tych samych falach; którym na mnie zależy. Przynajmniej taką miałam nadzieję.

- Ej, coś ty taka zamyślona? – spytał Zayn zrównując się ze mną.
- A tak jakoś. Dużo ostatnio zmieniło się w moim życiu. Czuję się jak na wielkiej karuzeli i boję się momentu, w którym się ona zatrzyma. Szczerze? Wiem, że to głupio zabrzmi, bo znamy się mega krótko, ale boję się was stracić. Cieszę się, że was poznałam, że tu jesteście – słowa wypływały z moich ust bez mojej zgody. No ładnie, teraz to chyba przesadziłam. Ale jakoś nie miałam siły zbyć go zwykłym „Mną się nie przejmuj, wszystko w porządku. Po prostu się zamyśliłam.”.
- My się nigdzie nie wybieramy, więc nie musisz się bać – zapewnił mnie brązowooki. – Nie pozbędziesz się nas tak łatwo. Jesteś już nasza – wyszczerzył się.
- Za dużo ludzi, na których mi zależało odeszło, żebym mogła uwierzyć Ci na słowo. Ale i tak dziękuję, że to powiedziałeś. – Zayn chciał chyba coś na to odpowiedzieć, ale nie zdążył po ktoś na mnie wpadł i po chwili leżałam na chodniku.
- Nic Ci nie jest? – usłyszałam pytanie z ust postawnego blondyna. Jego głos wydawał mi się znajomy, ale jakoś nie mogłam go z nikim skojarzyć.
- Wszystko w porządku – zapewniłam z uśmiechem patrząc mu w oczy. I w tamtym momencie świat się zatrzymał, bo nagle zdałam sobie sprawę kto mnie znokautował. Znałam te oczy. Były ciemnoniebieskie i niesamowicie magnetyzujące. One chyba też mnie poznały, bo chłopak zrobił zdziwioną minę. I nie był to mój pierwszy lepszy znajomy. To był Piotrek.
- O cholera - wyrwało mu się. 


********************************************************

Ta da da dam. No to namieszałam. :D  Rozdział dłuższy niż zazwyczaj, bo powinnam dodać go już w piątek, ale jakoś nie mogłam zebrać myśli. No ale jest. 

Jak myślicie, co będzie dalej? Piotrek zrobił wejście smoka, ale czy Vick mu wybaczy? A może powie mu żeby spierdalał? Jak zareagują na niego chłopacy? I najważniejsze: czy Piotrek tak po prostu nie ucieknie zostawiając dziewczynę rozłożoną na chodniku? Wiecie już, ze ją zranił, w najbliższym poście dowiecie się jak do tego doszło i co wyniknie z ich spotkania.

Mam nadzieję, że Wam się podoba, liczę na komentarze. :)

Vick xoxo

About Me

Moje zdjęcie
Vick
Kocham pisać. Pisząc, czuję się w jakiś sposób spełniona. Takie same odczucia towarzyszą mi gdy rysuję. Ogólnie to jestem realistką, jedynie tworząc potrafię oderwać się od szarej rzeczywistości. Zawsze twardo trzymam się swoich poglądów, nie lubię podporządkowywać się innym. Jestem trochę zwariowana, ale to chyba normalne u nastolatek. Gdy coś sobie postanowię nieustępliwe dążę do wyznaczonego celu, zamieniam cię w perfekcjonistkę. Moje motto: "życie nie nie polega na szukaniu, tylko na kreowaniu samego siebie". We wszystkim co robię trzymam się tej zasady, bo nikt za mnie życia nie przeżyje, a tyko ja wiem co jest dla mnie najlepsze.
Wyświetl mój pełny profil

Czytam i polecam!

Obsługiwane przez usługę Blogger.