środa, 29 lutego 2012

10. Czasami każdy potrzebuje samotności.

Zostałam sama i nareszcie mogłam w spokoju pomyśleć. Spojrzałam na zegar w kuchni; dochodziło jedenasta. Chłopcy rozeszli się parę minut temu: One Direction miało koncert, a Joe musiał zająć się swoją pięcioletnią siostrzyczką. Zazwyczaj w takich sytuacjach zabawialiśmy ja razem, ale dzisiaj bałam się zostać z nim sama, a ponadto potrzebowałam chwili wytchnienia, czasu dla siebie. To było mi potrzebne do życia jak powietrze.  Miałam zamiar wziąć się w garść, pomyśleć nad tym wszystkim co się ostatnio wydarzyło i zastanowić się nad sprawami, które wróciły do mnie po latach.

Na pierwszy ogień postanowiłam pomyśleć o Joe. Teraz było niby wszystko dobrze, ale jeszcze kilka dni temu ostro się pokłóciliśmy i wiedziałam, że  pewne rzeczy już na zawsze uległy zmianie. Nie byłam tylko pewna czy na lepsze czy na gorsze. Aktualnie znałam uczucia, którymi mnie darzył, albo którymi mu się wydawało, że mnie darzy. Bo tak naprawdę nie uważałam, że się we mnie zakochał. Mógł mnie kochać, tak jak i ja go kochałam, ale nie było między nami chemii. Gdy byłam z nim nie odczuwałam efektów specjalnych takich jak miękkość w kolanach, szybsze bicie serca czy poczucie, że jesteśmy jednością. Ja tego nie doświadczałam, a więc on również, ponieważ to działa w obie strony. Po prostu między nami tego brakowało. A ja potrzebowałam tego w związku. Jemu wydawało się tylko, że się zakochał i mam nadzieje, że niedługo dojdzie do tej jakże prostej prawdy, ponieważ nie chcę się już więcej z nim kłócić. Przerażało mnie to, że w takim wypadku wróci do tematu i odbędziemy kolejną trudną rozmowę. Czułam się trochę jak w tym dennym programie Trudne Sprawy i bałam się, że niedługo Joe stanie się taki jak Dariusz i zastanę go w wannie z szampanem.  Bałam się również, że jeśli nie zrozumie, że może być tylko moim przyjacielem to stracę go bezpowrotnie.
Jak na razie trzymał język za zębami i się nie wychylał, ale widziałam, ze nie jest zadowolony z toku wydarzeń. Czułam, że boli go moja relacja z Niallem. I nie chodziło tu tylko o to, ze się zakochałam, ale że odważyłam się zaufać. Bo niby ufałam Joe, ale tak nie do końca. Bałam się całkowicie odsłonić, bo niosło to ze sobą ryzyko zranienia i bólu. Z tego powodu już od jakiegoś czasu się od siebie oddalaliśmy. Źle się czułam raniąc Joe, ale z Niallem łączyło mnie coś jak pokrewieństwo dusz i jakiś głos w mojej podświadomości mówił mi, że jeśli się odważę to znajdę w nim swoja opokę, swoją bezpieczną przystań. Ten głosik zawsze ostrzegał mnie przed zranieniem i dopiero teraz dał mi zielone światło. Moja podświadomość wyczuwała, ze Niall jest inny. I miałam nadzieje, że się nie myliła, bo kolejny zawód mógłby mnie unicestwić.  To, że nie potrafiłam otworzyć się przed Joe nie było bynajmniej jego winą, bo był dla mnie wspaniały. Ja po prostu panicznie boję się bliskości drugiego człowieka. Boję się przywiązywać do ludzi, uzależnić się od kogokolwiek. Ostatni raz, gdy to zrobiłam zostałam boleśnie zraniona i mimo, że było to kilka lat temu, to rana nadal się nie zabliźniła. Tak, mój strach przed zaangażowaniem zawdzięczam mojemu jedynemu prawdziwemu przyjacielowi, którego straciłam. Piotrkowi.  

Gdy o nim pomyślałam poczułam tępy ból w cały ciele, to było tak jakbym powoli rozpadała się na kawałki. Skuliłam się na podłodze w kuchni próbując zatamować potok wspomnień, które płynęły bez pozwolenia przez moje myśli.
Przed oczami stanął mi wysoki, przystojny blondyn na rowerze. Codziennie przyjeżdżał do mnie rowerem, bo mieszkał dość spory kawałek od mojego domu. Miał trzynaście lata, był dwa lata ode mnie starszy i niesamowicie jak na swój wiek umięśniony, co zawdzięczał swojej pasji. Piotrek od zawsze kochał grac w tenisa i tenis ziemny już zawsze będzie mi się z nim kojarzył. Przypomniał mi się sposób w jaki reagował na mój widok: najpierw radość powoli pojawiała się w jego ciemnoniebieskich oczach, a później powoli wykrzywiał usta w łuk. Na wierzch sadzawki, którą były tera moje myśli wypłynęło nagle wspomnienie naszej pierwszej rozmowy…
Nie! Stop! Nie teraz! Gdy wreszcie udało mi się zatamować strumień bolesnych wspomnień zdałam sobie sprawę, ze szlocham i cała się trzęsę. Nie byłam w stanie poradzić sobie sama z tą historią, której jeszcze nigdy nikomu nie opowiedziałam. Potrzebowałam kogoś kto pomógłby mi się z tym uporać, kto mógłby uzdrowić serce i dusze oraz pomóc ranie się zabliźnić. Potrzebowałam Nialla.
Wdech, wydech. Powoli się uspokajałam, ale łzy nadał ciekły ciurkiem z moich oczu. Nie potrafiłam nic na to poradzić. Postanowiłam zostawić na razie ten temat, nie mogłam roztrząsać go sama. Byłam silna zbyt długo i teraz potrzebowała kogoś, kto dałby mi siłę, aby zmierzyć się z przeszłością.

Wyszłam z kuchni i skierowałam się do mojego pokoju; do miejsca, w którym zawsze się wyciszałam. Pomieszczenie nie było może nadzwyczajne, ale ważne było to, że to były moje cztery kąty, w których czułam się swobodnie.
Podeszłam wprost do sztalugi i zaczęłam rysować. To zajęcie zawsze mnie uspokajało. Wyrzucanie myśli na papier zawsze pomagało mi się pozbierać i wziąć w garść. To była moja pasja, to ona nadawała mojemu życiu sens w chwilach, gdy było mi ciężko. Nie wiedziałam co rysuję, pozwoliłam płynąc ołówkowi swobodnie po papierze. Po jakimś czasie spod rysika wyłoniła się mała dziewczynka, miała najwyżej pięć lat. Była cała zapłakana, a w jej oczach widniała panika. Wokół niej był zarys tłumu, ale nikt nie zwracał na ni uwagi, wszyscy się gdzieś śpieszyli, byli niewyraźni, zamazani. Nie była sama, ale była samotna. Po chwili zdałam sobie sprawę, że tą dziewczynką jestem ja.

~Niall~ 

Koncert właśnie się skończył. Żałowałem, że nie było na nim Torie, ale gdy zaproponowaliśmy żeby pojechała z nami odmówiła. Stwierdziła, że musi trochę ogarnąć pokój i trochę się pouczyć, bo za trzy dni kończy jej się half term, ale ja wiedziałem, że tak naprawdę potrzebowała samotności. Dostrzegłem w jej oczach niemą prośbę, aby nie naciskać i dać jej czas tylko dla siebie. Przypuszcza, że to nie jest ostatnia taka sytuacja podczas naszej znajomości. Czasami po prostu będzie potrzebowała samotności, a my będziemy musieli to uszanować. Taka już po prostu była, nie wiedziałem tylko co ukształtowało w niej tą potrzebę. Podskórnie czułem, że ktoś ja kiedyś bardzo głęboko zranił i nadal zmaga się z tamtą sytuacją, że to wydarzenie odcisnęło trwałe piętno w jej psychice i w jej sercu. Zapewne to tamto zdarzenie spowodowało, że jest zamknięta w sobie. Zauważyłem, że mimo iż jest z nami swobodna, to momentami ogarniają ja wątpliwości co do zażyłości pojawiającej się między nami. Wtedy w jej oczach pojawiał się panika. Ale takie momenty nie trwały długo i mam nadzieję, że niedługo całkiem ustaną. Miałam nadzieje, że mi zaufa i pozwoli sobie pomóc. Chciałem aby pozwoliła mi pozbyć się demonów z przeszłości i zacząć nowe życie. Ze mną. Pragnąłem aby mnie pokochała.

********************************************************

Hej. No i proszę, dziesiątka. Myślę, że nie jest źle mimo, że strasznie smęcę. Przyrzekam, że to się zmieni i już od następnego post będzie ciekawie i zabawnie :D
Czy Vick pozwoli Niallowi sobie pomóc? Czy może ktoś między nimi namiesza? Bo zdradzę wam, że ich związek nie jest jeszcze przesądzony! :D
+Jeśli ktoś jest ciekaw, to historia Piotrka zostanie opowiedziana, ale jeszcze nie teraz ;)
Sugerujcie mi co chcecie, aby wydarzyło się dalej. Chcę spekulacji i pytań! Pięknie proszę!
Ale, ale. BŁAGAM WAS O KOMENTARZE!!! Wiem, że parę osób czyta mojego bloga, ale o reszcie mi nic nie wiadomo. Weźcie się zlitujcie i komentujcie chociaż jako anonimy! Jestem otwarta na wszelka krytykę, wiec nie musicie mi słodzić. 

No i to by było na tyle. Do następnego! xx

poniedziałek, 27 lutego 2012

9. Wszystko to, co sprawia mi ból.

Siedziałem z Louisem i Liamem w kuchni, kończąc śniadanie, a Niall poszedł zobaczyć czemu Victoria tak długo do nas nie wraca. Żałowałem, że nie ja wpadłem na ten pomysł. Nie lubiłem Nialla. Przeszkadzało mi w nim to, że Vick się przy nim otwiera. Nawet mi się to nie udawało, zwierzała mi się tylko kiedy chciała. Nie podobał mi się sposób w jaki na siebie patrzyli. Ale najbardziej wkurzało mnie to, że ona go kocha. Po prostu nie mogłem się z tym pogodzić. Bo ja ją kocham, bo ona jest centrum mojego wszechświata.
Postanowiłem wyznać jej swoje uczucia i trochę się o to posprzeczaliśmy, wiec postanowiłem dać jej trochę czasu na ochłonięcie. Widziałem, że tego potrzebuje. Wróciłem po dwóch dniach i co się okazało? Znalazła już sobie pocieszyciela. Nawet w moim najgorszych koszmarach nie przypuszczałem, że to wszystko tak się potoczy. Victoria była zamknięta w sobie, wydawało mi się więc niemożliwe to, że znajdzie sobie kogoś w tak krótkim czasie. No, a tu proszę, całe One Direction, w tym Niall, któremu w jakiś sposób udało zdobyć się jej serce. Victoria nie otwierała się przed każdym, trudno było namówić ją do zwierzeń, a Niall znalazł na to sposób w niecałą dobę. Prawie go nie znała, a darzyła go większym zaufaniem niż mnie. To nie było sprawiedliwe. Ja zrobiłbym dla niej wszystko, byłem przy niej zawsze kiedy mnie potrzebowała, a ona jednak wybrała jego. To bolało.
- Chodźcie do Nialla i Victorii, a nie tak tu siedzimy. Tam jest na pewno ciekawiej – powiedział Lou śmiesznie poruszając brwiami i wskazując nam w ten sposób dwuznaczność swojej wypowiedzi.
- No dobra – zgodził się Liam wstając i razem ruszyliśmy do pokoju, za którego drzwiami zniknęli nasi znajomi.
Gdy weszliśmy do pomieszczenia Louis coś krzyknął, ale nie zarejestrowałem słów, które wypowiedział. Nie docierały do mnie bodźce ze świata zewnętrznego, bo mój świat wewnętrzny właśnie się rozpadł. Czułem się jakby moje serce było ze szkła i teraz pękło. Nadal było w całości, ale nie było już takie jak dawniej i już nigdy nie miało być. Stało się tak, ponieważ zastaliśmy ich objętych, a na policzkach Torie dostrzegłem świeżo zaschnięte łzy. To był moment, w którym coś we mnie pękło, czułem się jakby ktoś roztrzaskał moje serce. To, że stali przytuleni nie zabolało mnie tak bardzo jak fakt, że to jemu zwierzyła się ze swojego problemu, że to jemu pozwoliła sobie pomóc. Jak tu przyszedł mogła go przecież odepchnąć i poprosić go żeby mnie zawołał, ale nie zrobiła tego. Nie chciała mojej pomocy, wolała jego. Nie mogłem pogodzić się z tym, że mu się zwierzyła, że pozwoliła mu sobie pomóc. Mi nigdy na to nie pozwalała. Zdarzało mi się widzieć jej łzy, ale w takich sytuacjach szybko je ocierała i udawała, że nic się nie stało. Gdy próbowałem naciskać, żeby powiedziała mi o co chodzi, odgradzała się ode mnie niewidzialnym murem i tak kończyły się nasze rozmowy. Każda taka sytuacja łamała mi serce, ale nie mogłem nic na to poradzić, nie potrafiłem przekonać jej żeby zmieniła swoją decyzję. Nie potrafiłem odnaleźć klucza, który otwierałby jej wnętrze, który pozwoliłby mi na wejście w jej głąb, który pozwoliłby mi na poznanie jej w całości, a nie tylko wybiórczo. Jedyną rzeczą, która mogłem robić było bycie przy niej i sprawianie, że zapominała o smutkach. W tym byłem niedościgniony. Tylko, że mi pozwalała przepędzać problemy, a Niallowi pozwalała się z nich uzdrowić. I to było dla mnie niesamowicie krzywdzące. Bo wiedziałem, że ja także potrafiłbym jej pomóc, wystarczyło tylko, żeby mi zaufała i otworzyła mi furtkę prowadzącą do jej duszy, którą zawsze zatrzaskiwała, gdy podchodziłem zbyt blisko. Furtkę, którą przed Niallem zostawiła szeroko otwartą.
- Kanapkaa!- wydarł się Louis i rzucił się na objętą para, która stała na środku pokoju. Dołączyłem do niego z Liamem, ponieważ nie chciałem, aby ktokolwiek zobaczył jak bardzo dotknęła mnie ta sytuacja. Miałem zamiar spróbować porozmawia o tym z Victorią kiedy będziemy sami. W międzyczasie zauważyłem jak Vick szybko ociera łzy i się śmieje. Tylko, że to nie był jej prawdziwy śmiech. Znałem brzmienie jej prawdziwego śmiechu, to on sprawił, że się w niej zakochałem i to on był dźwiękiem, dzięki któremu na mej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech. Ten był wymuszony, nie miał w sobie ani odrobiny radości. Wyczytałem z niego, że Torie ma nam za złe, że przeszkodziliśmy jej i blondynowi. 
Chyba pierwszy raz ucieszyłem się z czegoś co ja zasmucało. Wiedziałem, że to nie jest dobre uczucie i że nie powinienem, ale nie mogłem powstrzymać przypływu nagłej nadziei.  Bo jeszcze nie straciłem swojej szansy i nie miałem zamiaru poddać się bez walki. Ona jest tego warta.

********************************************************

No hej. Szczerze? Jestem zadowolona z tego rozdziału, co jest bardzo dziwne. Wiem, że krótki i przepraszam za to, ale myślę, że tak jest dobrze. W komentarzach możecie mi pisać jak chcecie żeby się potoczyła akcja i z czyjej perspektywy mam pisać, a ja na pewno wezmę pod uwagę wasze zdanie.
Dziękuję za komentarze i zapraszam do dalszego komentowania. Ciąg dalszy najprawdopodobniej jutro, ale nic nie obiecuję.
+ Tak w ogóle to jestem w szoku patrząc na statyki bloga, bo mam wejścia z Belgi, z Niemiec, z Rosji, z USA, z Ukrainy, no i oczywiście z Polski i z Anglii. Szkoda tylko, że tak mało... ;c
Kisses xoxo

niedziela, 26 lutego 2012

Portret.

Dzisiaj zabrałam się za rysowanie, bo ostatnio zaniedbałam  ten aspekt mojej twórczości. Stwierdziłam, że narysuję kogoś z 1D i tym samym urozmaicę troszkę mój blog. No i proszę, wyszło coś takiego.
Moim skromnym zdaniem nie jest tragicznie, ale nie jest też dobrze ;/ Możecie się spodziewać, że narysuje ten portret jeszcze raz, bo nie jestem z niego do końca zadowolona. Ale to tylko moja opinia, czekam na wasze! Mam nadzieję, że chociaż domyślacie się kto to, bo jeśli nie to jestem już totalnie beznadziejna.
+ Dalszy ciąg opowieści być może pojawi się jeszcze dziś, ale nawet nie zaczęłam więc trudno powiedzieć.
Kisses xx

sobota, 25 lutego 2012

8. Sentyment sprawiający ból


Michał odebrał połączenie już po pierwszym sygnale.
- O, hej Wiktoria. Właśnie miałem do Ciebie zadzwonić. Już wiesz?
- Hej. A co wiem? Nic nie wiem. Chciałem po prostu pogadać o pewnej sprawie, którą chyba powinniśmy sobie wyjaśnić. Domyślasz się o czym mówię, prawda?
-Tak mi się wydaję – uśmiechnął się niepewnie. - Też chciałem o tym z Tobą pogadać. Bo wiesz… ja… Przepraszam za to co powiedziałem. I ogólnie za wszystko. Byłem cholernym dupkiem. – wyrzucił z siebie.
Wow. Czy on właśnie przyznał się do błędu? Chyba zadzwoniłam do jakiegoś innego Michała, albo ktoś podmienił mu osobowość.
-Eee… Nie poznaję Cię. Zawsze byłeś zapatrzonym w siebie narcystycznym idiotą. Co Cię tak nagle odmieniło?
- Zapatrzonym w siebie narcystycznym idiotą? Miło – skrzywił się.- Powiedzmy, że poznałem na własnej skórze smak odrzucenia i gdybym mógł cofnąć czas nigdy nie potraktowałbym Cię tak jak wtedy. Dasz mi jeszcze jedną szansę?
- W jakim sensie mam Ci dać jeszcze jedną szansę? – spytałam zdezorientowana. Nie tego spodziewałam się po tej rozmowie. I o co mu kurde chodzi? Przecież on jest w Polsce, a ja tutaj. Po co miałabym mu dawać szansę? To nie ma sensu.
- No bo… W przyszłym roku będę studiował w Londynie i tak sobie pomyślałem, że moglibyśmy odświeżyć naszą znajomość. Znam tam tylko Ciebie, mogłabyś mi pokazać miasto i w ogóle.
Nie wierzę! Jak on śmie?! Przeprosił tylko dlatego, że czegoś ode mnie chce?! A ja już zaczynałam wierzyć w jego cudowną przemianę. O boże jaka ja jestem naiwna!
- Sory Michał, ale nic z tego. Zaczęłam tutaj nowe życie i dzwonię tylko dlatego, że postanowiłam rozliczyć się z przeszłością. Tak na dobrą sprawę nic nas nie łączy i myślę, że nie potrafilibyśmy się dogadać.
- A ja jestem innego zdania. No weź, daj nam szansę. Proszę.
- Po co? Żebyś znowu mnie zranił? I na jak długo? Aż nie poznasz kogoś wystarczająco dobrego dla siebie? Sory kochanie, ale trafiłeś pod zły adres. Ja nie należę do osób, które dają się wykorzystywać. I co najważniejsze uczę się na własnych błędach. A tak poza tym to ty nie zasługujesz na druga szansę. Nic się nie zmieniłeś. Przeprosiłeś tylko i wyłącznie dlatego, że czegoś chcesz. Nie jestem laską, która przybiegnie do Ciebie, gdy tylko kiwniesz palcem. Już nie.
- To nie tak! – zaczął się tłumaczyć. – Wiem, że wtedy popełniłem błąd, ale naprawdę się zmieniłem! Nie możemy o tamtym zapomnieć? Nie możemy zacząć od nowa?
-Nie. Za bardzo mnie wtedy zraniłeś. Ale wiesz, nie żałuje, że do Ciebie dzisiaj zadzwoniłam. Przynajmniej upewniłam się, że na mnie nie zasługujesz i nigdy nie zasługiwałeś. Że nie ma w Tobie nic co zasługiwało na moje zainteresowanie.
- Czyli co, olejesz mnie? Tak po prostu? –zdziwił się.
- Na to wygląda. Ale myślę, że w ten sposób wyświadczam Ci tylko przysługę, bo twojemu wybujałemu ego przyda się trochę krytyki i rozczarowania.
- Nie wiedziałem, że jesteś taka wredna. Zmieniłaś się.
- Po prostu Ty mnie nigdy nie znałeś.
-Ale chciałbym Cie poznać. Dlaczego nie chcesz mi na to pozwolić?
- Twoja szansa już przepadła. A drugiej nie dostaniesz, bo nie mam zamiaru dobrowolnie wystawiać się na cierpienie. Nie jestem masochistką. A jak kiedyś na siebie wpadniemy możemy udawać, że nic się nie stało. Myślę, że tak będzie dla mnie najlepiej. A Ty… no cóż, jakoś sobie poradzisz. Jesteś już dorosły. A teraz myślę, że nie mamy już sobie nic do powiedzenia. Żegnaj.
- Mam nadzieje, że do zobaczenia – uśmiechnął się smutno, a ja rozłączyłam połączenie.

Ręce mi się trzęsły. Jeszcze chwila, a bym mu uległa, byłam tego pewna. Ja… nadal mam do niego sentyment, ale nie jestem już taka głupia jak kiedyś. Być może jego urok nadal na mnie działa, ale teraz nie mam zamiaru dobrowolnie mu ulec. Teraz jestem silniejsza i wiem kiedy ktoś tylko się mną bawi, widzę, gdy ktoś usiłuje mną manipulować. A Michał właśnie to próbował zrobić. Znowu.
Po policzkach spłynęła mi pojedyncza łza. Miałam być silna, ale nie wiem czy potrafię. To wszystko za bardzo boli. Czemu nadal przejmuję się tym idiotą?! Co będzie ja na siebie wpadniemy? Boże, czemu ja jestem taka słaba i głupia?

- Wszystko w porządku? – spytał Niall wchodząc do pokoju.
- Nic nie jest w porządku – wyszeptałam na tyle głośno żeby mnie usłyszał. – Wszystko się wali. Miałam zamiar stawić czoło przeszłości, a co z tego wyszło? Znowu płaczę przez tego debila.
- Nie ma nic złego w tym, że płaczesz – powiedział przytulając mnie. – Czasami łzy są potrzebne, żeby wymazać ból z naszych dusz. Łzy nie niosą tylko spustoszenia, potrafią nieść także uzdrowienie.
- Ja… dziękuję. Ty zawsze wiesz jak mi pomóc – powiedziałam uśmiechając się przez łzy. – Nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.
- Nie martw się o to. Zawsze możesz na mnie liczyć. Pamiętaj o tym. Bo ja…
- Ej, a co tu się dzieje? – spytał Lou wparowując do pokoju. – Jak śmiecie przytulać się beze mnie? Kanapkaa! – krzyknął rzucając się na nas. Po chwili dołączyli do niego również Joe i Liam.
Śmiałam się sztucznie szybko ocierając łzy. Teraz nie chciałem być z nimi. Chciałam być tylko z moim ukochanym. Bo teraz już byłam pewna, że go kocham. Tylko on potrafił mi pomóc w chwilach, gdy się rozpadałam i wszystko traciło dla mnie sens. A poza tym Niall chciał mi coś powiedzieć. Czułam, że to było coś ważnego. Czemu nie mogli chwilę poczekać? Teraz cały czas będzie mnie dręczyło to co chciał żebym wiedziała, a czego przez Louisa się nie dowiedziałam. Life is brutal…

~Niall~
Myślałem, że zabiję Louisa. Właśnie miałem powiedzieć Victorii, że ją kocham! Uh! Ma wyczucie czasu, nie powiem. I co ja mam teraz zrobić? Ona wie, że chciałem jej coś oznajmić i zapewne domyśla się, że to było ważne. Dlaczego Lou nie mógł wejść pięć minut później? Vick wiedziałby już wtedy co do niej czuję i albo bylibyśmy już razem, albo właśnie lizałbym rany. Na tym świecie nie ma już sprawiedliwości…

********************************************************

Hejka. Nie jestem szczególnie zadowolona z tego rozdziału, ale cóż. Bywa. Dziekuuuję za komentarze, przynajmniej wiem, że ktoś czyta to co pisze. 
Teraz Vick będzie zmagać się z przeszłością, wprowadzę parę nowych postaci, opowiem parę starych historii, a to wszystko będzie łączyło się w teraźniejszości. Mam nadzieję, że Wam się podoba <3
Kisses xoxo


czwartek, 23 lutego 2012

7. Nieustannie powracające wspomnienie

- No to o czym chciałeś pogadać? – zapytałam zaczynając przygotowywać jajecznicę, która była wprost idealna na śniadanie.
- Co jest między Tobą, a tamtym blondynem? – zapytał Joe prosto z mostu.
- Nic. Znaczy… podoba mi się i… -po chwili zastanowienia stwierdziłam, że będę z nim całkowicie szczera.- I chyba się w nim zakochałam – dokończyłam.
- Tak myślałem – westchnął. – Mam nadzieję, że będziecie razem szczęśliwi- powiedział bezbarwnym głosem.
- Ej, zaraz. Ja nie powiedziałam, że jesteśmy parą. Owszem , zakochałam się w nim, ale o jego uczuciach nic mi nie wiadomo. Najprawdopodobniej nic nie mówił, bo nie ma o czym mówić, ponieważ moje uczucie jest jednostronne. Nikt przy zdrowych zmysłach by się we mnie nie zakochał. Mnie się nie da kochać.
- Nawet tak nie mów! – skarcił mnie przyjaciel. – To nie jest prawdą! Jesteś naprawdę wspaniała i nawet nie wiesz ilu chłopaków marzy żeby się z Tobą umówić. Nie zdawałem sobie wcześniej sprawy, że masz takie niskie mniemanie o sobie. Myślałem, że lubisz siebie.
- Nie. Ja po prostu pogodziłam się z tym jaka jestem i nauczyłam się żyć w zgodzie ze sobą.
- Jesteś niezwykła. Uwierz w siebie.                                     

Taa… Łatwo mu mówić. To nie on kiedyś poznał smak odrzucenia, bo „nie był wystarczająco dobry” – pomyślałam i pogrążyła się we wspomnieniach, które chciałam na zawsze wymazać z mojej pamięci.
To było dwa lata temu. Myślałam wtedy, że się zakochałam i to na dodatek z wzajemnością. Teraz już wiem jak bardzo się wtedy myliłam. To wydarzenie zmieniło mnie, wydawałoby się, że nieodwracalnie. 

Gdy GO poznałam miałam czternaście lat. Mieszkałam wtedy jeszcze w Polsce i jechałam na obóz z moimi przyjaciółmi. Był dwa lata starszy i całkiem przeciętny. Szybko się z nim zakumpolowałam, bo byliśmy w tej samej paczce. Od początku mu się spodobałam, wszyscy to wiedzieli, tylko że na początku ta jego fascynacja moja osobą tylko i wyłącznie mi przeszkadzała. Z czasem jednak wszystko się zmieniło i byłam nim zauroczona. Zawrócił mi w głowie swoimi staraniami, swoimi podchodami, komplementami i miłymi gestami. Potem okazał się cholernym dupkiem, który nie zasługiwał na moje zainteresowanie, bo gdy osiągnął zamierzony cel, którym było zdobycie mojego zainteresowania,  przerzucił się na naszą wspólną kumpelę. A ona, nie wiedząc o tym, postanowiła wybadać co on o mnie sądzi. Powiedziała mu, że mi się podoba, a on odpowiedział jej: „Ona nigdy mi się nie podobała, Powiedz jej żeby lepiej odpuściła. Stać mnie na cos lepszego”. Przez to co powiedział moja pewność siebie legła w gruzach, został po niej tyko pył. Przez niego przestałam wierzyć w siebie, w to, że mogę się komukolwiek podobać.  Gdy zwierzyłam się z tego naszemu wspólnemu przyjacielowi powiedział mi, że te słowa nie były prawdą, że ON po prostu skłamał. Wyszło na to, że mu się podobałam, ale nie chciał się do tego przyznać przed swoją nową ofiarą, którą stała się nasza kumpela. I to bolało, bo wyglądało to tak, jakby się wstydził mieć cokolwiek ze mną wspólnego. A ja myślałam wtedy, że się w nim zakochałam. Tylko, że nie mogłam go kochać, bo tak naprawdę go nie znałam. 

-Heej, Ziemia do Vicky- próbował zwrócić na siebie moją uwagę Joe.
- Oj sory, zamyśliłam się – powiedziałam powracając z krainy moich bolesnych wspomnień.
- No co Ty nie powiesz, nie zauważyłem - w tym zdaniu pobrzmiewała cała symfonia sarkazmu.
- Oj tam, oj tam. Nieważne – powiedziałam zastanawiając się jakby tu odwrócić uwagę przyjaciela, żeby nie zaczął zadawać pytań. Nie byłam gotowa na udzielanie szczerych odpowiedzi, a nie chciałam go okłamywać.
- Ooo.. jak coś tutaj pięknie pachnie – powiedział Niall wchodząc do kuchni. Pojawił się we właściwym momencie, tak jakby usłyszał moje nieme wołanie o pomoc. Musze serio przemyśleć sprawę naszej telepacji, bo on chyba naprawdę potrafi czytać mi w myślach.
- Zrobiłam jajecznicę z boczkiem i cebulką – powiedziałam uśmiechając się do niego z wdzięcznością. Po chwili weszła reszta i razem zaczęliśmy jeść.


- Chyba się z Tobą ożenię – stwierdził Louis podczas posiłku. – Nie wiedziałem , że umiesz tak gotować!
- Specjały polskiej kuchni do usług – zaśmiałam się.
- Ej, Lou, ona wychodzi za mnie – mrugnął do mnie Niall. – Ty nie umiesz gotować, a ona też lubi sobie zjeść.
- Dla chcącego nic trudnego. Jak będę chciał to się nauczę – stwierdził Boo Bear również puszczając mi oczko.
- Hmm.. Sory, ale ja nic nie wiem na temat mojego ślubu, a tym bardziej  za kogo wyjdę, więc skończcie ten temat, right now.
- Okay – powiedzieli jednocześnie. O, jak miło, że mnie słuchają.
- A teraz wybaczcie, ale idę się ubrać – oświadczyłam i wyszłam z pokoju.

Ta prozaiczna czynność była tylko wymówką. Musiałam pomyśleć. Sama. Zamknęłam się w pokoju i tam zaczęłam układać sobie wszystko w głowie. Czułam się jakbym próbowała ułożyć puzzle z kilku różnych kompletów. Poszczególne części układanki w ogóle do siebie nie pasowały, ale razem tworzyły spójną całość. Tworzyły mnie: zagubioną i zranioną nastolatkę, która zamierzała wreszcie zrobić coś ze swoim życiem. Jeżeli zamierzałam być z Niallem musiałam nauczyć się na nowo ufać ludziom. Tak naprawdę to nawet Joe (obecnie mój jedyny przyjaciel, czyli osoba, która powinna wiedzieć o mnie wszystko) mnie nie znał, nie wiedział o mnie najważniejszych rzeczy, tych, które ukształtowały mój charakter i sposób myślenia. Teraz miałam zamiar ułożyć część tej skomplikowanej układanki jaką jestem ja sama. Na wspominanie Piotrka nie miałam jeszcze siły, więc na początek postanowiłam raz na zawsze uporać się z historią Michała. Bo tak właśnie mnie na imię chłopak, który najpierw mnie w sobie rozkochał, a potem stwierdził, że nie jestem dla niego wystarczająco dobra. Tak miał na imię koleś, który śmiał potraktować mnie przedmiotowo. Miałam zamiar do niego zadzwonić i powiedzieć mu jak bardzo to bolało. Miałam zamiar na zawsze zamknąć ten rozdział, który cały czas do mnie powracał. Czułam się jakbym słuchała mojej ulubionej płyty, która zawsze zacinała się na piosence, przez którą w moich oczach pojawiały się łzy. Miałam zamiar iść do sklepu i kupić nowy egzemplarz, bo nienawidziłam płakać. Postanowiłam postawić czoło przeszłości, bo unikanie tematu nie było żadnym wyjściem. Postanowiłam, że będę silna i szczerze z nim pogadać, nawet jeśli miałby mnie wyśmiać. Włączyłam laptopa i zobaczyłam, że Michał jest na skypie. Nadusiłam zielona słuchawkę. Teraz nie było już odwrotu, wreszcie miałam się uwolnić od toksycznych wspomnień, które wyniszczały mnie od środka…

********************************************************

No siema. Tutaj macie kolejną część mojej historii, mam nadzieję, że wam się podoba.
Victoria chce pójść dalej, więc musi najpierw uporać się z przeszłością, ze wspomnieniami, które nie dają jej spokoju. Najpierw upora się z raną, którą zadał jej chłopak, którym była zauroczona, a potem przedstawię wam historie utraconej przyjaźni i temu tematowi poświęcę sporo uwagi, bo według mnie przyjaźń jest najważniejsza. 
Pozdro! xoxo

wtorek, 21 lutego 2012

6. Joe

Z moich rozważań wyrwał mnie dzwonek do drzwi, który, tak swoją drogą, wszystkich obudził. Spojrzałam na zegarek : ósma.
- Ciekawe kogo przywiało o tej godzinie – zastanowiłam się na głos i wstałam z łóżka.
- To pewnie Ci okrutnicy – stwierdził Louis naciągając kołdrę na głowę.
- To bardzo dobrze, już ja sobie z nimi pogadam. Nie ujdzie im na sucho to co zrobili wam wczoraj – mówiąc to skierowałam się w stronę drzwi.
- Eee… Torie-  zaczął niepewnie Liam – a może byś się tak ubrała? Wiesz, mi to tam nie przeszkadza, chłopakom na pewno też nie, ale to może być listonosz albo coś.
- W sumie to masz rację – zgodziłam się. Wciągnęłam legginsy i poszłam zobaczyć kto przyszedł.
Gdy otworzyłam drzwi okazała się, że to nie Loczek i mulat.
- Joe? –wyszeptałam nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Przede mną stał mój przyjaciel z pięknym bukietem czerwonych tulipanów.
- Ja przyszedłem przeprosić. Nie chciałem tak na Ciebie naskoczyć, po prostu mnie poniosło. Bolało mnie to, że kolejny idiota może złamać Ci serce. Odkąd opowiedziałaś mi o twoim byłym przyjacielu… To było kilka lat temu, a Ty nadal to przeżywasz jak by to było wczoraj. No, po prostu za bardzo mi na Tobie zależy żeby patrzeć jak cierpisz przez kogoś kto nawet nie zasługuje na twoje łzy. Wybaczysz mi?
- No jasne- powiedziałam i przytuliłam go. – Tylko, że ja nie mam Ci czego wybaczać, bo niczym nie zawiniłeś. Chciałeś dobrze, a ja zachowałam się jak idiotka. A więc zgoda?
- Pewnie – powiedział uśmiechając się do mnie słodko. Oczywiste było to, że pominęliśmy najważniejszą rzecz w naszej kłótni, a mianowicie to, że go odrzuciłam. Wiedziałam, że od teraz będzie to temat TABU, że nie będzie już tak jak wcześniej. Ale ważne jest to, że go nie straciłam.
- To oni? – spytał Boo Bear(Lou) wychylając głowę z mojego pokoju.
- Eee… Nie. Przyszedł mój przyjaciel, Joe. Joe, poznaj mojego kumpla Louisa. Chodź do mnie to przedstawię Ci resztę – powiedziałam i pociągnęłam go do mojej sypialni.
- To są Niall i Liam – dokonał prezentacji chłopaków, którzy nadal wylegiwali się w moim łóżku. –A to jest Joe.
Niall rzucił mi zdziwione spojrzenie. „Później” wyartykułowałam bezgłośnie. Z ruchu jego warg wyczytałam tylko „Ok”. Boże, jakie ona ma usta. Miałam ochotę podejść do niego i go pocałować, ale niestety nie miałam takiego prawa. Jeszcze.
- Ej, Vick – zaczął niepewnie Joe – czy ja nie powinienem o czymś wiedzieć?
- O czym niby? – przestraszyłam się. Czyżby mój przyjaciel domyślił się jakie myśli chodzą mi po głowie? To raczej niemożliwe. Tylko Piotrek potrafił czytać z mojej twarzy jak z otwartej księgi, Joe nie posiadał takiej zdolności. I nagle zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy od czterech lat użyłam imienia mojego starego przyjaciela. Nigdy tego nie robiłam, to za bardzo bolało. Nawet Joe nie wiedział jak nazywa się chłopak, który mnie tak straszliwie zranił. Dobra, nie czas teraz na rozdrapywanie starych ran. Trzeba się dowiedzieć o co chodzi Joe.
- Emm… No wiesz… Znamy się już trochę i to nie jest normalne, że w śpisz z jakimiś trzema kolesiami.
- Ach, to – ulżyło mi, że nie zauważył, że podoba mi się Niall. Tego tylko brakowało, zważając na przedmiot naszej wczorajszej kłótni. – To w sumie nic takiego. Moja mam ich wpuściła jak wychodziła do pracy i postanowiliśmy się trochę zdrzemnąć. Mieli mały problem ze współlokatorami, a dobrze wiesz, że kumple zawsze mogą na mnie liczyć.
- Okay. Rozumiem. Tylko wyjaśnij mi może jeszcze skąd ty znasz połowę One Direction, bo tego to ja nie ogarniam.
- One Direction? To ten boysband, nie? Tylko, że jest mały problem, bo ja ich wcale nie znam. Dobrze wiesz, że nawet nie jestem ich fanką, tylko lubię ich muzykę.
- Weź nie pierdol, bo chyba zwidów nie mam.
- Co?- byłam totalnie zdezorientowana. O co mu chodzi?
- No bo –zaczął niepewnie Liam – to my jesteśmy One Direction, w sensie nasza piątka… - chciał kontynuować, ale przerwał mu Lou.
- Jak to nie jesteś naszą fanką?!- zdziwił się.
- Eee… no normalnie. A tak w ogóle to mogliście mi wcześniej powiedzieć o tym, że macie zespół. Czemu tego o zatailiście?
- Bo myśleliśmy, że wiesz. To wyjaśniało dlaczego jak przyszliśmy to patrzyłaś się na nas jak na duchy – usprawiedliwił ich Liam.
-A nie przyszło wam do głowy, że to przez wasze dziwne stroje? No sory, ale nie każdego dnia spotykam chłopaków wyglądających jak teletubisie.
- No jakoś na to nie wpadliśmy – powiedział zakłopotany Lou. - Ale wiesz, do naszych wyskoków to ty się musisz przyzwyczaić, bo to wczoraj to jeszcze było nic.
- Oj, to zaczyna się bać – zaśmiałam się.
- Nie martw się, obronie Cię przed nimi- wyszczerzył się do mnie Niall.
- Okay, ufam Ci – puściłam mu oczko.
-Ej, ej dzieciaki, czy możecie poczekać z tymi czułościami aż zostaniecie sami? – zapytał ze śmiechem Liam, ale widziałam, że coś jest nie tak. Nie był chyba za bardzo zadowolony tym, że w tak krótkim czasie zżyłam się z blondaskiem. Czyżby był zazdrosny? Nie, to niemożliwe, w końcu to TEN Liam Payne, który ma wszystkie laski na wyciągnięcie ręki. A poza tym ja nie jestem nikim specjalnym. Jestem po prostu sobą. A we mnie nie da się zakochać, bo jestem taka zwykła, nijaka. Moje rozważania przerwał Joe.
- Vick, moglibyśmy pogadać w cztery oczy? – poprosił Joe.
- No jasne. A wy chłopaki się ogarnijcie. Idę zrobić wam pyszne śniadanko.
Zostawiłam ich i poszłam z moim przyjacielem do kuchni przeczuwając już o co mu chodzi.

********************************************************

Siema. Wstawiam dzisiaj siódemkę, która jest szczytem beznadziejności, ale jakoś musiałam wpleść pewne wątki. Powiem tylko, że o Piotrku będzie jeszcze mowa i odegra on ponownie znaczącą rolę w życiu Victorii. Nie wiem kiedy dodam ciąg dalszy, postaram się jak najszybciej.
+ Wielkie dzięki za komentarze! Szczególnie @vanpirek, która komentuje każdego posta! <3
Kisses! xoxo

niedziela, 19 lutego 2012

5. Olśnienie

~Niall~

Nie mogłem, a raczej nie chciałem zasnąć. Nie chciałem zmarnować ani minuty na spanie, podczas gdy Torie drzemała wtulona we mnie. Boże, ona była wspaniała. Wcale nie była na nas zła, że naszliśmy ją o tak wczesnej porze.  Wręcz przeciwnie, wysłuchała nas i naprawdę przejęła się tym co zrobili nam Malik ze Stylesem. Szczerze? Byłem im nawet wdzięczny za tą akcje. Dzięki nim teraz byłem z Vicky.
Kolejną rzeczą, która wyróżnia ją z tłumu jest to, że jak nas zobaczyła to w ogóle nie przejęła się tym, że nie ma makijażu i ubrana jest tylko w bieliznę i rozciągnięty podkoszulek. Była taka naturalna, całkiem inna od dziewczyn, które znałem do tej pory. Torie jest otwarta i szczera, nikogo nie udaje, jest po prostu sobą. I za to ją kocham… Zaraz, zaraz. Wróć. Niallu Horan, czy Ty właśnie przyznałeś się przed samym sobą, że kochasz tę przytulona do Ciebie niewiastę? Wow. No, Horan, teraz to zaszalałeś. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że zakochasz się w dziewczynie, której nie znasz nawet doby. Po prostu nie poznaje samego siebie. Co ta miłość robi z człowiekiem! Tylko teraz jak to rozegrać, żeby tego nie spieprzyć… 

~Vick~

Powoli się przebudzałam. Czułam, że coś jest nie tak jak zawsze, że coś jest inaczej. Ej, moment. Dlaczego moje serce wali jak oszalałe? I nagle przypomniałam sobie wydarzenia sprzed paru godzin. No, to by wyjaśniał, czemu moje serducho wali jakbym właśnie przebiegła maraton. Powoli otworzyłam oczy, czując na sobie czyjś wzrok. Czułam się trochę jakbym miała deja vu. Podniosła wzrok i napotkałam spojrzenie Nialla.
- Jak się spało słońce? – uśmiechnął się do mnie słodko. Wow, tak to bym się mogła budzić codziennie.
- Słońce? – spytałam lekko zdziwiona. No bo sorry, podoba mi się i w ogóle, ale nie dostał pozwolenia na używanie spieszczeń w stosunku do mojej osoby. Jeszcze.
- No bo… - zarumienił się. – Pomyślałem, że to określenie do Ciebie pasuje. Jesteś dla nas takim słoneczkiem, na które zawsze możemy liczy i które zawsze nas ogrzeje.
- Ta.. Pławicie się w blasku mojej zajebistości?- spytałam sarkastycznie, na co blondyn tylko się zaśmiał.
- Ej, ciszej. Bo obudzisz resztę. Maja prawo się wyspać.
- Dobra, już będę cicho – wyszeptał i spojrzał w moje oczy.
Gapiliśmy się tak na siebie przez jakiś czas, bo ja znowu zatonęłam w jego oczach. Boże, posiadanie takich oczu powinno być zabronione i surowo karane. To przez nie się w nim zakochałam.

Moment. Od początku. Czy ja właśnie pomyślałam, że kocham Nialla? No ładnie, teraz to się wkopałaś moja panno, gratuluję. Przecież ja go nawet na dobrą sprawę  nie znam. Może wcale nie jest taki jaki się wydaje na pierwszy rzut oka? Jednak coś w środku podpowiadało mi, że dobrze ulokowałam swoje uczucia. Jakiś cichy głosik cały czas szeptał mi, że on jest idealny dla mnie, że z nim mogłabym być naprawdę szczęśliwa. Że przy nim mogłabym być po prostu sobą.

Dobra, wiem już co NAJPRAWDOPODOBNIEJ do niego czuję (bo jeszcze nie jestem tak do końca pewna, musiałabym go bliżej poznać), wiec co dalej? Czekać na jego ruch? A może powinnam coś zrobić? Pokazać mu jakoś, że mi zależy i może mogłoby coś z tego wyjść? Ej młoda, nie szalej- upomniałam samą siebie. Znam go niecałą dobę, jak go bliżej poznam i będę pewna swoich uczuć wtedy będę się martwić. Na razie pełen spontan i mam zamiar pozwolić wypadkom toczyć się własnym torem. Nawet gdyby miał mnie irytować powolny rozwój sytuacji to mówi się trudno i żyje się dalej. Zaczekam. Nawet gdyby to czekanie miałoby mnie zabić. Nie mam zamiaru zmarnować takiej okazji. Miłość (i może również szczęście) sama zapukała do moich drzwi (dosłownie) i do mojego serca, więc teraz nie miałam zamiaru niczego spieprzyć. O nie. Miałam zamiar wykorzystać sytuację na maxa, bo wiedziałam, że zasługuję na szczęście. Wierzyłam w to, że Niall mógłby mnie pokochać i zapewnić mi bliskość, poczucie bezpieczeństwa i zrozumienie. No i oczywiście miłość. Razem mieliśmy szansę napisać swoją historię. Przeznaczenie (a może przypadek?) połączyło nas i teraz to od nas zależało jak potoczy się nasza opowieść. To my mieliśmy w rękach swój los. Mieliśmy pióro i staliśmy przed zaczętą księgą. Miałam zamiar dać się ponieść i stworzyć z Niallem niesamowita opowieść, którą kiedyś opowiem swoim wnukom.  A może naszym wnukom? Dobra, zagalopowałam się, ale wszystko jest możliwe. Podobno prawdziwa miłość zdarza się tylko raz, a coś mi mówiło, że ja swoją poznałam wczoraj, kiedy pewien blondyn zapukał do moich drzwi i zaproponował mi ramię do wypłakania się…


********************************************************
Hejka. Wiem, ze to co dodałam jest beznadziejne i wogóle przepraszam, że daję wam takie coś. Wybaczycie mi?
Nie wiem kiedy dodam następnego posta. Może jutro, a może dopiero w weekend. Mam teraz egzamin z algebry i esej z Makbeta, a na dodatek moja strawszliwa nauczycielka od anglika kazała mi robic jakieś głupie ćwiczenia z gramatyki, bo jestem polką i muszę ćwiczyć. Bla, bla, bla. 
No więc zpraszam do komentowania i postaram się dodać coś tak szybko, jak tylko dam radę.
Do następnego razu! xoxo

sobota, 18 lutego 2012

4. Paranormal Activity

Obudziłam się czując na sobie czyjś wzrok. Otworzyłam oczy. Na podłodze wpatrzeni we mnie siedzieli Niall, Louis i Liam. Co oni tutaj robią?
- Twoja mam nas wpuściła jak wychodził do pracy – powiedział blondyn, jakby czytał mi w myślach.
- Lubię twoją mamę – stwierdził Louis.
- On chyba też nas lubi, bo wpuściła nas tutaj o piątej rano o nic nie pytając – dorzucił od siebie Liam.
- Kazała nam grzecznie poczekać aż się obudzisz – uzupełnił Lou.
- No to zaczekaliśmy – zakończył blondasek.

Nadal nie wyjaśnili mi czemu pojawili się w moim domu o tak chorej godzinie. Przyjrzałam się im, jakbym mogła wyczytać odpowiedź na nurtujące mnie pytanie w ich twarzach. Rzuciło mi się w oczy, że są zdecydowanie zbyt spokojni. Niby spędziłam z nimi tyko jeden wieczór, ale jednak zdążyłam ich już trochę poznać, więc wyczułam, że coś tutaj nie gra. Przyjrzałam się im dokładniej. Szczerze mówiąc wyglądali dość dziwnie. Jakby doznali jakiegoś szoku.
- Przytulisz? – spytali jednocześnie, a ja tylko wyciągnęłam ramiona w ich stronę. Rzucili się do mnie i wtulili się w moje ciało. Widać było, że tego potrzebowali, bo momentalnie się rozluźnili.
-Ej, a powie mi ktoś co się stało?
- No bo.. – zaczął Liam, ale urwał.
- Harry i Zayn są bezdusznymi potworami, którzy czyhają na cnotę niewinnych dziewczynek – dorzucił od siebie Louis, czym kompletnie mnie zdezorientował. – Obronisz nas przed nimi?
- Eee… No dobra. Tylko, że ja nadal nie wiem jakiej zbrodni się dopuścili. Zjedli wszystko z lodówki czy co? – w odpowiedzi chłopacy lekko się uśmiechnęli.
- Gorzej! My sobie grzecznie siedzieliśmy na moim łóżku, rozmyślając i nie przeszkadzając nikomu, a oni postanowili się nad nami poznęcać! Urządzili na Paranormal Activity! – wyrzucił z siebie sfrustrowany Niall.
- A mógłbyś trochę jaśniej? Bo ja nadal za bardzo nie ogarniam. Lou pieprzy o jakich gwałtach, a Ty o duchach. O co tu chodzi? Powiedz dokładnie jak to było.
- To było jakoś późno w nocy, gdzieś tak między trzecią , a czwartą. Te dwa przygłupy wyłączyły prąd i Harry schował się w mojej szafie. My niczego nie zauważyliśmy, bo tak w ogóle to zdążyliśmy już przysnąć. I nagle obudził nas wielki huk. A potem nastała nienaturalna cisza przyprawiająca o ciarki na plecach. Przerywał ją tylko ciche skrobanie w szafie.
- To było straszne – wtrącił się Liam.
- Cii… Pozwól mu skończyć! -skarciłam go. Niall opowiadał w taki sposób, ze czułam jakbym tam była.
- No więc, strasznie się przestraszyliśmy i chcieliśmy zapalić światło, bo nic nie widzieliśmy. Lou nadusił na włącznik, a tu dupa, nie ma prądu. A potem usłyszeliśmy skrzypienie otwieranych drzwi i do pokoju wleciał duch!
- To był Zayn, który narzucił sobie prześcieradło na głowę, ale wtedy o tym nie wiedzieliśmy i myśleliśmy, że dostaniemy zawału – wytłumaczył usłużnie Louis.
- No i – ciągnął blondasek – wtedy zaczęliśmy krzyczeć, na co zmora  ulotniła się z naszego pokoju. I nagle zapaliło się światło, a widok, który się przed nami rozpościerał zmroził nam krew w żyłach: przed szafa zobaczyliśmy kałużę krwi!
- To był tak naprawdę ketchup, ale wtedy już nie myśleliśmy racjonalnie, za bardzo się baliśmy – wtrącił Liam.
- Chcieliśmy otworzyć szafę, żeby zobaczyć co tam jest, ale gdy tylko dotknęliśmy jej drzwi znowu zgasło światło. Czuliśmy się jak w jakimś horrorze tylko, ze pomiędzy oglądaniem czegoś, a doświadczaniem tego jest przepaść większa niż Wielki Kanion. No, a wracając do wczoraj, czy może raczej dzisiaj. Jak zgasło to światło, to dwie rzeczy wydarzyły się jednocześnie: Harry wyleciał z szafy, cały uwalany krwią, a Zayn wleciał do pokoju. Oboje strasznie krzyczeli. My nadal byliśmy wystraszeni, a na dodatek nie wiedzieliśmy co się dzieję, więc tez zaczęliśmy się drzeć. I ogólnie to Loczek zasnął jak był w szafie, więc też za bardzo nie ogarniał co się dzieje. Zapalił światło i, jak zawsze po przebudzeniu, spojrzał w lustro. Jak zobaczył, że jest cały we krwi, to przygłup zemdlał, bo chyba zapomniał co wykombinował z Zaynem. Jakiś czas później, jak  my się trochę uspokoiliśmy, a Harry odzyskał przytomność i stwierdził, ze jest wymazany ketchupem, to śmiertelnie się na nich obraziliśmy. I w ten oto sposób znaleźliśmy się tutaj – zakończył Niall.
- Wow – zdołałam wykrztusić. – Ja się wam wcale nie dziwię, że nadal jesteście w szoku. Ja to bym tam na waszym miejscu zawału dostała. Jak przyszliście mogliście mnie od razu obudzić, pomogłabym wam wcześniej. Jak długo czekaliście?
- Zważając na to, że twoja mam wpuściła nas o piątej, a jest szósta, to wychodzi na to, że godzinę – stwierdził Liam.
- Oj, moje biedaki kochane. I co ja mam teraz z wami zrobić? Na pewno jesteście niewyspani po tej akcji, a więc proponuję żebyśmy teraz poszli spać, a jak się obudzimy to obmyślimy jakąś zemstę. Co wy na to?
- Dobra. Tylko co będzie jak oni tutaj przyjdą? – przestraszył się Louis.
- Nie przyjdą, bo nikt ich nie wpuści, jesteśmy sami w domu. A teraz dobranoc wszystkim. Nie wiem jak wy, ale ja mam zamiar się wyspać.
- Branoc – rzucili i ułożyli się wygodnie w moim łóżku, tak, że prawie spadłam na podłogę, bo leżałam od brzegu.
Po chwili poczułam, że ktoś mnie do siebie przyciąga. To musiał być Niall, który ułożył się koło mnie.
- Mogę? – zapytał nieśmiało blondyn, szeptem, żeby nie obudzić przyjaciół, którzy już zasnęli.
- No jasne – odszepnęłam wtulając się w niego. Poczułam jakby w brzuchu zerwał mi się rój motyli. Drgnęłam.
- Wszystko w porządku? – usłyszałam czując jak Niall się odsuwa.
- W jak najlepszym- uśmiechnęłam się do niego i położyłam mu głowę na torsie.
Poczułam jak całuje mnie we włosy i przeniosłam się w objęcia Morfeusza.

********************************************************
Siema! Dzisiaj napisałam beznadziejnie, moja wyobraźnie mnie przeraża ;o
Ej, możecie mi powiedzieć jak mam pisać? Bo ogólnie to są dwie opcje: albo będę pisała tak jak teraz, czyli lekko i żartobliwie, albo zacznę pisać tak bardziej na poważnie, z metaforami, przenośniami i zmienię trochę wątek, bardziej skupię się na uczuciach. Co wolicie?
+ Wieka prośba: weźcie udział w ankiecie, bo ja jeszcze nie wiem z kim będzie Torie i narazie wszystko zależy od was! 
Pozdrawiam i liczę na komentarze! xoxo

piątek, 17 lutego 2012

3. Spacyfikowani

~Niall~

Siedziałem na moim łóżku nie mogąc zasnąć, cały czas myślałem o Torie. Tak, to zdrobnienie bardziej do nie pasuje, Vick kojarzy mi się bardziej z chłopczycą, a ona jest taka delikatna… Szkoda tylko, ze to Liam, a nie ja wymyślił ten skrót. No cóż, bywa.
Przypomniałem sobie jej twarz, wtedy gdy po raz pierwszy ją zobaczyłem. Siedziała zapłakana w oknie, tusz razem ze łzami spływał jej po policzkach. Była taka śliczna i bezbronna… W jej oczach gościł bezbrzeżny smutek, który poruszył we mnie jakieś struny, o których istnieniu wcześniej nie miałem pojęcia. Musiałem ją pocieszyć, zobaczyć uśmiech an jej twarzy. To było silniejsze ode mnie, przezwyciężyłem więc swoją nieśmiałość i postanowiłem jakoś ja pocieszyć. Chwile z nią była magiczne, czułem jakbyśmy znali się od zawsze.

Ciszyłem się, że dała mi się poznać, że już na samym początku nie zatrzasnęła mi drzwi przed nosem. No bo w końcu to musiało być dziwne, że tak jakby nigdy nic chłopak, którego nigdy nie widziała na oczy proponuje jej ramię do wypłakania się. Ale nie myślałem o tym w tamtej chwili, bo ona postanowiła, że jednak da mi szansę. Wiele dla mnie znaczyło to, że postanowiła mi zaufać.

- No, no, no. Ktoś tu się chyba zakochał- usłyszałem Liama wchodzącego do mojego pokoju.
Uderzyło mnie to stwierdzenie. Czy ja ją kocham? Owszem zależy mi na niej, ale w końcu znamy spędziliśmy ze sobą tylko jeden wieczór. Ale jaki wieczór – pomyślałem i znowu się rozmarzyłem.
- Ziemia do Nialla! – machał mi ręką przed oczami przyjaciel. – Myślisz o niej, prawda?
- O kim?
- Nie udawaj głupka! Uśmiechasz się sam do siebie, więc wiadomo, że chodzi o Torie.
Zdziwiło mnie to co powiedział. Czyżbym naprawdę szczerzył się do swoich myśli jak głupi do sera?
- Jeżeli ta rozmowa wyjdzie poza ten pokój to możesz być pewien, ze spotka Cię sroga kara – zagroziłem.
- A co mi zrobisz? – zakpił Payne.
- Poproszę o przysługę moje koleżanki łyżki. Wtedy nie będziesz się już tak głupawo uśmiechać.
Liam spojrzał na mnie wzrokiem słodkiego króliczka zamkniętego w klatce ze straszliwym lwem. Tylko nieliczni wiedzieli, że Daddy Direction (tak go czasami nazywaliśmy, bo był najbardziej odpowiedzialny z nas wszystkich) panicznie boi się tych niegroźnych sztućcy.
- Dobra, poddaję się. Tylko nie wiem czy zdajesz sobie sprawę, że oni się wszystkiego domyślają. W końcu zastaliśmy was objętych na łóżku. A o kim jak o kim, ale o Tobie to dużo mówi. Wszyscy wiemy, że jesteś nieśmiały, więc wasz widok nieźle nas zaskoczył i… - Bla, bla, bla. Czy on musi tyle gadać? Mam ciekawsze rzeczy do roboty. Na przykład planowanie jutrzejszego dnia…

~Liam~

No nie wierzę. Ja tu sobie język strzepię, a ten znowu odleciał. Boże dopomóż. Czy on nie zauważył, że ona mi się też podoba? I co ja mam niby teraz zrobić? Nie chciałbym wyrywać Niallowi laski, bo jemu nikt się nigdy nie podoba, a w nią wpatrzony jest jak w obrazek. Z drugiej strony ona jest naprawdę niezwykła. Uf. Twardy orzech do zgryzienia. Chyba powinienem ją sobie odpuścić. Tylko, że łatwo powiedzieć, a gorzej się przystosować…

~Louis~

Przechodziłem właśnie koło pokoju Nialla gdy zauważyłem, że razem z Liamem siedzi na łóżku w kompletnej ciszy. Dziwne. Wszedłem i przyjrzałem się im. Oboje uśmiechali się głupkowato do swoich myśli i w ogóle nie kontaktowali. Może są chorzy? Nagle Liam zmienił wyraz twarzy, teraz wyglądał jakby coś kalkulował, jakby walczył ze sobą. O co tu chodzi? I nagle mnie olśniło: no jasne, Victoria. Już na samym początku zauważyłem, że spodobała się blondynowi, ale żeby Liama też trafiło? To była dla mnie niespodzianka. Chociaż z drugiej strony, to wcale mu się nie dziwię. Ja chyba też polubiłem ją bardziej niż powinienem. Znałem ją bardzo krótko, ale wywarła na mnie niesamowicie pozytywne wrażenie. Nie przestraszyła się bandy idiotów, która wdarła się do jej domu. Wręcz przeciwnie, zaprzyjaźniła się z nami i postanowiła kontynuować naszą znajomość. Była niezwykła, a zapewne jeszcze niejednym nas zaskoczy podczas naszej znajomości. Tylko, że nie mógłbym zrobić tego Niallowi, bo myślę, że on się w niej zakochał. A nawet jeśli jeszcze jej nie kocha, to tylko kwestia czasu. On też na pewno jej się nie spodobał. Widziałem to w jej oczach, gdy na niego patrzyła…

~Harry~

Szukałem właśnie moje Lou, który gdzieś zaginął, gdy stwierdziłem, że od jakiegoś czasu nie widziałem także Liama i Nialla. Przeszukałem cały dom i znalazłem ich w pokoju blondyna. Wszyscy siedzieli na łóżku jakby ich spacyfikowano. Co jest? Horan tylko się uśmiechał, za to Payne i Tomlinson chyba nad czymś się gruntownie zastanawiali. Cała trójka była tak głęboko zamyślona, że nie docierały do nich bodźce z zewnątrz.

- Zayn- zawołałem głośnym szeptem, wychylając głowę z pokoju, bo nie chciałem jeszcze wybudzać ich z transu.
- Co się stało? – odszepnął mi mulat pojawiając się w pokoju.
- Patrz na to – wskazałem na łóżko, na którym siedzieli nasi głęboko zamyśleni przyjaciele.
- Ej, a tym co się stało? – zdziwił się Malik.
- Dziwne, nie? Właśnie tak rozkminiam o co tutaj chodzi i nie dochodzę do żadnych konstruktywnych wniosków. Może powinniśmy ich po prostu zapytać?
- No dobra- zgodził się ze mną Zayn i pomachał im rękami przed oczami.- Ale numer! Oni w ogóle nie kontaktują! – zaśmiał się.
- To co z nimi zrobimy? – zmartwiłem się.
- Nie bój żaby. Mam pewien plan – odpowiedział mulat i uśmiechnął się szatańsko.-Już wiem co będziemy dzisiaj robić, Haroldzik!- rzucił jakimś oklepanym tekstem i zaśmiał się jak czarny charakter z filmów. A potem podzielił się ze mną swoim genialnym pomysłem.


********************************************************
No i jest trójka. Dziekuję za komentarze i liczę na następne :D Rozdział taki trochę dziwny, no, ale cóż bywa. Jutro ciąg dalszy! 
Pozdrawiam! xx

czwartek, 16 lutego 2012

2. Najazd teletubisi

Do mojego pokoju wpadły cztery teletubisie rzucając się na mnie i na Nialla.
- What the fuck?! – wydarłam się, a dziwne postacie usadowiły się wygodnie na moim łóżku.
- Jak wyście się tu dostali?- zdziwił się Niall.- I w ogóle jak mnie tu znaleźliście?
-Normalnie – odpowiedział teletubiś ze słodkimi loczkami i zielonymi oczami.- Szliśmy ulicą nawołując Cię, bo nie było Cię już dość długo, gdy jakaś kobieta na ulicy powiedziała nam, że pewien Niall jest właśnie z jej córką. Z opisu wszystko się zgadzało, więc podążyliśmy za nią do tego domu, a ona powiedziała, że jesteście w tym pokoju. No to zrobiliśmy wejście smoka. I to by było na tyle – podsumował, wciągając ostatni kawałek jabłecznika, który leżał na biurku.
-Zaraz, zaraz – wstałam. –Ja chyba nadal czegoś tu nie rozumiem. Kim wy, do cholery, jesteście? Niall wyjaśnij mi to, proszę.
-A więc- zaczął blondyn- to są moi przyjaciele: Zayn, Liam, Louis i Harry- powiedział pokazując po kolei na teletubisie.- A to-wskazał na mnie-jest Victoria.
Chłopcy zaczęli do mnie machać, a ja stałam na środku pokoju, nadal w ciężkim szoku. Postanowiłam rozwikłać wszystkie trapiące mnie zagadki, które dotyczyły nowo przybyłych. Usiadłam więc na podłodze i zaczęłam przesłuchanie.
- Okay, od początku. Czemu jesteście przebrani za teletubisie? – rzuciłam, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Tylko Niall wyglądał na równie zdezorientowanego jak ja.
-Ej, to wcale nie jest śmieszne. Ja też się tak właśnie nad tym zastanawiam i nie dochodzę do żadnych konstruktywnych wniosków. Do reszty wam odbiło podczas mojej nieobecności?
- To wcale nie są stroje teletubisi! – oburzył się żartobliwie Louis. – Jesteśmy tajnymi agentami. Nasza misja miała kryptonim ZGNIŁY ŻOŁĄDŹ, ale już została wykonana, bo Cię odnaleźliśmy – wytłumaczył nam Louis robiąc ważną minę. Jak dziecko, które opowiada dorosłym o swoim własnym świecie.
- Nie wierzę, to się po prostu nie dzieje- wymamrotał blondasek, podczas gdy ja zwijałam się na podłodze ze śmiechu.
- Ale po głębszym zastanowieniu stwierdzam, że teletubisie to wcale nie taki zły pomysł. TULIMY!  - wydarł się rzucając się na mnie i na Nialla. Po chwili dołączyła do niego reszta chłopaków.
- Ej! Udusicie mnie!- zdołałam wykrztusić pomiędzy salwami śmiechu. Cała grupa miała w sobie coś takiego, że momentalnie poprawiał mi się humor. Czułam się z nimi niesamowicie swobodnie, co było dość dziwne zważając na to jak krótko się znaliśmy. – Ej! Debile, do was mówię! Też was kocham, ale proszę, zostawcie mnie już!
Wszyscy zaczęli się śmiać, ale posłusznie z nas zeszli.
- Uf. Do reszty was pogięło- zaśmiał się Niall pomagając mi wstać. – Bez was moje życie byłoby normalne i spokojne.
- Ale co to by było za życie? – rzucił Liam. – No, a teraz będzie jeszcze ciekawiej bo jest z nami Torie- powiedział mierzwiąc mi włosy.
- Czy Ty sobie na za dużo nie pozwalasz? Moich włosów nie tyka się bez pozwolenia! A poza tym, skąd Ci się wzięła ta Torie?
- Też Cię kocham- wyszczerzył się.- Po prostu podoba mi się ten skrót od twojego imienia i tak też mam zamiar Cie nazywać- mrugnął do mnie i wziął mnie na ręce.
- Ty chyba sobie ze mnie żartujesz! Postaw mnie na ziemię! – krzyknęłam. No dobra, jesteśmy kumplami i w ogóle, ale znamy się niecała godzinę! Co on sobie wyobrażał?! Powoli zaczynałam się ich bać xD
- Ani mi się śni! Jesteś moja! Buahahah –zaniósł się złowieszczym śmiechem, biegając po pokoju i uciekając reszcie.
- Wariat- zaśmiałam się. Już wiedziałam, że on na pewno nie dadzą mi się nudzić. –A może byś mnie tak puścił, z łaski swojej?
-Skoro nalegasz- uśmiechnął się łobuzersko i rzucił mnie na łóżko, a Louis znowu zarządził zbiorowego miśka.
***
Po jakimś czasie, gdy leżeliśmy wykończeni na moim łóżku, odezwałam się:
- Znam was niecały wieczór, a czuję jakbyśmy byli przyjaciółmi przez całe życie. Na ogół otwieranie się na innych nie przychodzi mi łatwo. Co wyście ze mną zrobili?
- Przyzwyczaja się, od teraz jesteś nasza- powiedział Louis całując mnie w policzek. – No, młody, dobra robota. A tak w ogóle, to jak wyście się poznali? – spojrzał na nas wyczekująco.
-Nieważne – odpowiedzieliśmy jednocześnie, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia. Niall chyba domyślił się, że nie mam ochoty o tym gadać, bo musiałabym opowiedzieć chłopakom o moich problemach. A na to nie byłam jeszcze gotowa. Czułam się, jakby z blondynem łączyła mnie telepatia. To było niezwykłe.
Spojrzałam na zegarek:
- No, chłopcy, nie żebym was wypraszała czy coś, ale dochodzi dziesiąta i zaraz moja kochana mamusia tu wparuje. A możecie być pewni, że zażąda wyjaśnień, dlaczego leże na łóżku z jakimiś pięcioma osobnikami, z których czterech ma na sobie kostiumy teletubisi- zaśmiałam się. - A tak poza tym, to musicie jeszcze dotrzeć do domu.
- Fakt faktem – zgodził się ze mną Zayn, ale nadal nikt się nie poruszył.
- Zobaczymy się jutro? – spojrzał na mnie błagalnie Liam.
- No jasne. Gdzie, jak i kiedy?
- To może ja bym po Ciebie przyszedł tak koło południa i poszlibyśmy do nas? – zaproponował Niall.
- Zgoda. No, to żegnam panów na dziś. Dobranoc– powiedziałam. Po kolei pocałowali mnie w policzek i wyszli, życząc mi miłej nocy.
Nie ma co, jutrzejszy dzień zapowiada się ciekawie… ziewnęłam i zasnęłam.

********************************************************
No, to wstawiłam rozdział drugi. Dziękuję za komentarza, dużo dla mnie znaczy to, że ktoś w ogóle czyta moje wypociny xx I oczywiście nadal proszę o komentarze :D Jutro dodam ciąg dalszy. Pozdrawiam! xx

środa, 15 lutego 2012

1. Niespodziewany gość


Siedziałam w oknie mojego Londyńskiego pokoju i rozmyślałam; myślałam o moim najlepszym przyjacielu, Joe. Wczoraj strasznie się pokłóciliśmy i myślę, że on niebawem zakończy naszą znajomość. Poszło o to, że za nie całe pół roku każde z nas pójdzie do innego collegu, a my nadal jesteśmy tylko kumplami. Boli go to, że nie jesteśmy parą, a ja umawiam się z innymi chłopakami. Na koniec naszej sprzeczki wykrzyczał, że to on chciałby mnie uszczęśliwiać, i że on nigdy by mnie nie skrzywdził. Wierzę mu; tylko problem polega na tym, że to ja mogę go skrzywdzić, nie on mnie. Bo ja nie jestem w nim zakochana. Owszem, zależy mi na nim i panicznie boje się go stracić, ale jeśli to ma być dla niego najlepsze wyjście, to nie będę oponować, gdy zakończy naszą znajomość. Bo ja go kocham, ale wiem, że to nie wystarczy, ponieważ gdy zakocham się w kimś będąc w związku z Joe, to strasznie go zranię i już nigdy mi nie wybaczy. Bolałoby go to dużo bardziej, niż rozejście dwóch przyjaciół, a na dodatek wierzę w to, że nie rozstaniemy się na i długo i po jakimś czasie wszystko wróci to normy… Przynajmniej taką mam nadzieję.
***
Siedząc i rozmyślając straciłam poczucie czasu. Byłam w szoku, gdy przez łzy spostrzegłam, że już się ściemnia. Spojrzałam na zegarek: siódma. Koniec tego rozczulania się nad sobą! Co ma być to będzie. Mam half term i nie mam zamiaru przez resztę ferii rozpaczać. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Ciekawe kogo o tej porze przywiało. Może to Joe…?

Otworzyłam drzwi i zamarłam. Przede mną stał przystojny blondyn z gitarą.
-Hej, jestem Niall. Przechodziłem koło twojego domu i spostrzegłem Cię w oknie. Pomyślałem, że potrzebujesz pocieszenia, a więc jestem.- Uśmiechnął się do mnie. Nie no ja chyba śnię! Cudowny blondyn puka do moich drzwi, a ja wyglądam jak sto nieszczęść. To się nie dzieję naprawdę. Niall zrobił się w międzyczasie czerwony na twarzy, a ja zdałam sobie sprawę, że gapię się na niego jak jakaś idiotka.
-Cześć jestem Vick. I tak w zasadzie to właśnie postanowiłam wziąć się w garść.-No tak, zmarnuj okazje poznania słodkiego Nialla, brawo.- Może wejdziesz?
Chłopakowi wyraźnie ulżyło i z uśmiechem na ustach podążył za mną do mojego pokoju.
- Kto przyszedł?! Joe? – spytałam mama wychylając się z kuchni.
-Nie! Kolega! – odkrzyknęłam ciągnąc Nialla za sobą na górę. Tego tylko brakowało, żeby mama rozpoczęłam wywiad na temat blondaska.
- Ładny pokój... a kto to jest Joe? – Dzięki mamo -,-
-Hmm… To jest, nie, był mój przyjaciel.- Zabolał mnie ten czas przeszły, którego sama użyłam; chłopak chyba to zauważył, bo usiadł koło mnie na łóżku i mnie objął.
- Ej, nie martw się. Jeśli chcesz to możesz mi o tym opowiedzieć. Ulży Ci, a ja naprawdę potrafię słuchać.- Uśmiechnął się do mnie, a ja zatonęłam w jego cudownych, błękitnych oczach… Po chwili zdałam sobie sprawę, że podobne oczy ma Joe. Po policzku spłynęła mi pojedyncza łza, którą delikatnie starły palce chłopaka. Ten prosty gest sprawił, że postanowiłam się otworzyć. Opowiedziałam mu o mojej relacji z Joe, o naszej kłótni, a on słuchał uważnie. Gdy skończyłam poczułam się lżejsza i nie byłam już taka samotna, miałam Nialla. Pomyślała, że mam szczęście, że poznałam blondyna, przy nim czułam się bezpieczna i akceptowana.
-Ja… Dziękuję Ci. Prawie się nie znamy, a wątpię, czy ktokolwiek inny byłby w stanie mi teraz pomóc. Dzięki, że jesteś.- Uśmiechnęłam się nieśmiało. Bez dwóch zdań, zaczynałam lubić tego chłopaka.
- Cała przyjemność po mojej stronie. Cieszę się, że Cię poznałem i mogłem pomóc- powiedział obejmując mnie, a ja poczułam jak moje serce gubi rytm. Siedzieliśmy tak chwilę w ciszy, aż nagle do pokoju wparowała moja mama.
- Przyniosłam wam jabłecznik… - urwała widząc nas objętych na moim łóżku- Wiki, a może przedstawiłabyś mi swojego nowego kolegę? – powiedziała mrugając do mnie. No po prostu świetnie. Niech ona sobie pójdzie!
- Dobry wieczór, nazywam się Niall- przedstawił się chłopak wstając.-Miło mi panią poznać.
-Och mi też jest miło! -spojrzała na mnie i chyba zrozumiała aluzję ukrytą w moim spojrzeniu, bo powiedziała- No, ja muszę już iść. Wpadnij jeszcze do nas, Niall!- Uf, nareszcie wyszła.
-Mogło być gorzej- mruknęłam pod nosem.
- Nie przesadzaj. Twoja mam jest całkiem miła. No i przyniosła nam jabłecznik, za co już ją uwielbiam. Chyba przeczuła, że jestem strasznym żarłokiem- powiedział mrugając do mnie.
- No, to widzisz, coś nas łączy- wyszczerzyłam się.
Pochłonęliśmy ciasto, które nawiasem mówiąc było pyszne i pogadaliśmy trochę. Chłopak znowu mnie objął, co sprawiło mi niesamowita radość. Może też mu się podobam…? Moje rozmyślania przerwał huk, gdy drwi znowu stanęły otworem, a to co w nich zobaczyłam wprawiło mnie w osłupienie...


********************************************************
Czeeeść, to znowu ja. Mam nadzieję, że jeśli ktoś to w ogóle czyta, to mu się podoba. Ej, dalibyście może jakiś znak w postaci komentarza? Bo narazie to czuję się tak jakbym tylko ja to czytała.. Pozdrawiam xx

About Me

Moje zdjęcie
Vick
Kocham pisać. Pisząc, czuję się w jakiś sposób spełniona. Takie same odczucia towarzyszą mi gdy rysuję. Ogólnie to jestem realistką, jedynie tworząc potrafię oderwać się od szarej rzeczywistości. Zawsze twardo trzymam się swoich poglądów, nie lubię podporządkowywać się innym. Jestem trochę zwariowana, ale to chyba normalne u nastolatek. Gdy coś sobie postanowię nieustępliwe dążę do wyznaczonego celu, zamieniam cię w perfekcjonistkę. Moje motto: "życie nie nie polega na szukaniu, tylko na kreowaniu samego siebie". We wszystkim co robię trzymam się tej zasady, bo nikt za mnie życia nie przeżyje, a tyko ja wiem co jest dla mnie najlepsze.
Wyświetl mój pełny profil

Czytam i polecam!

Obsługiwane przez usługę Blogger.